środa, 29 stycznia 2014

Rozdział 2

Obudziłam się i dziękowałam Bogu, że ten głupi sen się skończył. Słońce raziło mnie tak, że musiałam skulić się pod kołdrę. Zauważyłam, że obok mnie na łóżku siedzi jakaś osoba.
- Oh, mamo nie wiesz jaki miałam potworny sen- powiedziałam ziewając.
- Musiał być bardz okropny, jeżeli bierzesz mnie za swoją matkę-zaśmiał się. Teraz zorientowałam się gdzie jestem, leżałam na dużym łóżku w równie olbrzymim, białym pokoju z kratami w oknach. Zaczęłam się szamotać, ale uniemożliwiały mi to kajdanki założone na ręce. Poczułam jak łzy momentalnie napływają mi do oczu.
- Jesteś bydlakiem- wykrzyknełam i oplułam go w twarz. To było złe posunięcie, ponieważ zaciśnął zęby i udeżył mnie w policzek, znowu.
- Oh, a ja tak się o ciebie martwiłem wczoraj- powiedział sarkastycznie. Wstał i podszedł do stolika przy oknie, wziął z tamtąd tacę i zmierzał z nią w moim kierunku.
- Masz na coś ochotę?- zapytał. Udawałam, że go nie słyszę, i zamknęłam oczy.
- Dobrze, jeżeli będziesz chciała z kimś pogadać to zakrzycz- poinformował po czym wyszedł z pokoju i zamknął go na klucz. Obróciłam głowę do poduszki i zaczęłam płakać, po chwili poszewka została mokra od moich słonych łez. Byłam bezsilna, ale jedyne o czym myślałam to o tym pieprzonym turnieju. Jeżeli mnie do tego czasu nie wypuści to nie zostanę najlepszą tancerką.
- Jaka ja jestem popaprana- westchnełam. Jeżeli oznaką zwariowania jest mówienie do siebie, to róbcie dla mnie miejsce w psychiatryku. Czas dłużył się niemiłosiernie, a ja gapiłam się cały czas w biały sufit. Promienie słoneczne rozjaśniały pokój i drażniły moje oczy. Mam nadzieję, że mama i Zayn zaczęli mnie już szukać, napewno. Zayn to typ nadopiekuńczego braciszka, teraz zapewne zamartwia się dlaczego nie zadzwoniłam do niego, albo nie odwiedziłam go w jego domu. Nagle drzwi się uchyliły i wszedł przez nie blondyn, który o ile dobrze pamiętam nazywał się Horan. Spoglądałam w niego, a kiedy nasze oczy się spotkał powiedział
- Nie martw się, nie mam zamiaru cię wypuścić-
- Dlaczego nie?!- byłam sfrustrowana, próbowałam się podnieść, ale zapomniałam o kajdankach.
- Myślisz, że chcę zadrzeć ze Styles'em, musiałbym upaś na mózg- zaśmiał się gorzko.
- Przyniosłem tylko coś do jedzenia- na stoliku postawił kanapki.
- Geniuszu, a jak mam to zjeść z kajdankami na nadgarstkach- ruchem głowy wskazałam na ręce.
- Harry miał rację mówiąc, że jesteś pyskata- powiedział po czym wyszedł i zamknął drzwi. Ta cisza była jak tortury, tortury które trwały bardzo długo. Z nudów zaczęłam gwizdać, tępo patrząc na drzwi i licząc, że tak zdenerwuje Harry'ego, że będzie musiał tutaj przyjść i mnie uciszyć. Słońce było już za widnokręgiem, gdy moje prośby się spełniły i do pomieszczenia wszedł Styles. Nie był zły, wręcz przeciwnie szeroki uśmiech gościł na jego twarzy.
- Czy mamy jeszcze humorki?- drażnił się ze mną.
- Nie będę ich mieć jeżeli mi wytłumaczysz, co ja tu robię?!- wykrzyczałam mu w oczy.
- Ty chyba nie słuchasz uważnie- powiedział przez zaciśnięte zęby. Pociągnął mnie za włosy, odchylając moją głowę.
- Czy kiedykolwiek miałaś uczucię, że ktoś cię śledzi? - zapytał w prost. Nie zamierzałam mu na nic odpowiadać, zwęził oczy i złapał teraz mój podbrudek.
- No dobrze, myślałem, że chcesz się czegoś dowiedzieć za nim to zrobię- szepnął do mojego ucha.
- Co zrobisz?- drżałam na myśl o mojej przyszłości. Zaczął mnie całować po szyi schodząc co raz bardziej w dół, wyrywałam mu się ale on trzymał mnie co raz mocniej. W końcu wziął się za moją bluzkę, ale odsunął się trochę i spojrzał na moją przerażoną twarz.
- Domyśl się- gdy jego oddech mnie owinął nie mogłam się poruszyć. Pocałował mnie jeszcze w usta i opuścił pokój.
-W co ja się do jasnej cholery wpakowałam- zaczęłam cicho łkać. Spuściłam głowę na dół i przyglądałam się swoim spuchniętym i zakrwawionym nadgarstką. Przypominałam sobie wspólne chwilę z rodziną, gdy jeszcze tata był z nami. Imprezy z przyjaciółmi i moje turnieje taneczne. Tak wiele osiągnełam, a taki dupek mi je zepsuje, cóż za ironia losu. Zaczęłam śpiewać kołysankę z dzieciństwa, po chwili zasnęłam.

                                          _________________________
                                               (Perspektywa Harry'ego) 


Jak ta mała słodko śpi- myślałem siedząc obok niej na łóżku.
- Chyba za bardzo ją wystraszyłeś- stwierdził Niall stając obok mnie.
- Ciszej bądź- szepnąłem stanowczo.
- Eh- zirytowany siadł obok mnie i także patrzył na Izzy.
- Ma rany na nadgarstkach- stwierdził.
- I?- moja cierpliwość dobiegała końca. Spojrzałem na blondyna i uniosłem jedną z brwi.
- Nie bądź bez uczuć Harry. Ona śpi możemy teraz przemyć rany za nim wda się zakażenie- prosił. Kiwnąłem głową na znak zgody i poszłem po apteczke. Horan zdjął kajdanki, a ja delikatnie obmyłem skaleczenia, lekko wzdrygneła się gdy alkochoł wchłonął w rane. Założyłem jej bandaż i nałożyłem znowu kajdanki. Dziewczyna zaczęła się budzić, więc szybko opuściłem pokój, aby mnie nie zauważyła.
                                 ________________________
                                            ( Perspektywa Izzy)

Nagle zaczęły mnie szczypać nadgarstki, powoli zaczęłam wstawać.
- Co się dzieje?- zapytałam ospale mając nadzieję na wyjaśnienie.
- Postanowiliśmy się tobą zając- wyjaśnił Horan.
- My? Styles także?- nie mogłam w to uwierzyć.
- Myślisz, że Harry nie ma uczuć, ale to nie prawda- szepnął i krzepiąco poklepał mnie po ręce.
- Nie wiem dlaczego taki miły facet jak ty, pomaga takiemu dupkowi ja on- powiedziałam oschle.
- Mam u niego dług, którego nigdy nie spłacę- wyjaśnił po czym wstał i otworzył drzwi. Wygląda na to, że jeszcze tu sobie posiedzię- sapnełam. Przewróciłam się na bok i zaczełam wpatrywać się w gwiazdy na niebie. Stwierdziłam, że to mieszkanie jest luksusowe, nie licząc krat w oknie. Zauważyłam spadającą gwiazdkę, wyprostowałam posturę na tyle na ile mogłam, zaciesneła powieki i kciuki.
- Błagam, błagam niech ktoś mi pomoże-szeptałam. Normalnie nie wierzę w zabobony, ale w tej sytuacji chwytam się każdego.
- Dlaczego to właśnie mnie spotkało- wyłkałam.
- Harry!- wykrzyczałam, po chwili słyszałam dźwięk otwieranych drzwi.
- Czego?- zapytał zdenerwowany. - Powiedziałeś, że jak czegoś będę chciała to mam cię zawołać- powiedziałam udając rozpieszczoną dziewuche.
- Powiedziałem, że gdy będziesz chciała pogadać- poprawił mnie.
- Ale, kiedy już tu jesteś to mam prośbę- powiedziałam.
- Jaką?- zaśmiał się pod nosem nadal stojąc w drzwiach.
- Jestem człowiekiem, także muszę korzystać z toalety- wyznałam.
- Eh jeśli musisz- rzekł znużony. Pociągnął mnie za ramię w stronę drzwi, a później w zdłuż korytarza. Zatrzymał się przy ostatnich drzwiach i pozwolił wejść. Łazienka była olbrzymia i piękna, nie stety tu także okna były zakratowane. Odświeżyłam się, ale postanowiłam go jeszcze powkurzać, siadłam na brzegu wanny i zaczełam czesać włosy, na których było wiele strąków. Później wymyśliłam jeszcze wiele innych drobnostek, aż w końcy Harry się złamał i gwałtownie otworzył drzwi. Zaśmiałam się gwałtownie, gdy zobaczyłam jego minę
- Myślisz, że to śmieszne? Co?- złapał mnie za kołnierz bluzki i odprowadził do mojego więzienia. Wepchnął mnie do środka i zamknął drzwi, byłam bardzo zadowolona.

// Anika

wtorek, 28 stycznia 2014

Rozdział 1

Po jakże intensywnych zajęciach byłam wyczerpana, ale również zaintrygowana. Bardzo chciałabym zatańczyć w tej dwójce na konkursie tanecznym, ale muszę bardzo ciężko trenować by to osiągnąć. Zdaję sobie sprawę że na tych zawodach będzie bardzo dużo wpływowych osób z dziedziny tańca. Jeśli by mnie tam zauważono mogłabym wybić się i robić to co tak kocham czyli tańczyć. Otrząsnęłam się ze swoich rozmyśleń i rozejrzałam po pomieszczeniu, dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że jestem sama na dużej sali tanecznej. Udałam się do szatni, aby szybko się przebrać i wrócić do domu, by wziąć gorący prysznic. Gdy byłam już gotowa ruszyłam ku drzwiom studia tanecznego. Chwyciłam za klamkę i od razu uderzył we mnie powiew chłodnego wieczornego powietrza. Był kwiecień moja znienawidzona pora roku, czym prędzej podbiegłam do mojego Audi. Po wielokrotnych próbach odpalenia samochodu dałam sobie spokój. Szybko wyszłam z auta i trzasnęłam drzwiami, postanowiłam że do domu pójdę pieszo. Niestety moja dzielnica była bardzo oddalona od Road Street, ale zaryzykowałam i ruszyłam przed siebie. Szłam ulicami Londynu, gdy na drodze stanęło mi dwóch chłopaków w moim wieku.
- Gdzie idziesz?-zapytał blondyn, zastępując mi drogę. Objęło mi mowę i nie wiedziałam co zrobić.
- Co taka ładna dziewczyna robi w tak obskurnej dzielnicy jak ta, o tej porze?- zapytał drugi. Zaczęłam uciekać, gdy nagle poczułam szarpnięcie za nadgarstek, a po chwili stałam twarzą w twarz z moim oprawcą. Miał czarne, kręcone włosy i szmaragdowe oczy. Naglę zdałam sobie sprawę, że to ten sam chłopak , który wpadł na mnie w studiu. Zaciągnął mnie w stronę nie oświetlonego zaułku, stwierdziłam, że tak łatwo mnie nie wypuści.
-Znowu się spotykamy-szepnął wprost do mojego ucha przy tym przygryzając lekko jego płatek. Zaskoczona gestem chłopaka zwiększyłam między nami dystans, lecz nie trwało to długo, ponieważ przycisnął mnie do swojego torsu. W pewnej chwili przywarł swoje usta do moich, zdezorientowana nie wiedziałam, co właściwie się dzieje. Jakbym pierwszy raz widziała świat na oczy, gdy wreszcie zdałam sobie sprawę, co tak na prawdę się dzieje, zaczęłam wyrywać się z mocnego uścisku chłopaka. Niestety jego ręce tylko zacieśniły się wokół mojego ciała, co lekko mnie zabolało. Gdy wreszcie się ode mnie oddalił zrobiłam parę kroków w tył, by zaczerpnąć świeżego powietrza. Nagle przypomniałam sobie że w tylnej kieszeni znajduje się mój telefon, bez namysłu sięgnęłam po mojego iPhon'a i starałam się wykręcić numer mojego brata Zayn'a. Jest ode mnie starszy o dwa lata. Dawniej mieszkaliśmy razem, ale gdy zamieszkał z nami nasz ojczym, wyprowadził się. Od tamtej pory jest dla mnie bardzo opiekuńczy, w porównaniu z przeszłością. Jednak nawet nie zdążyłam wpisać dwóch pierwszych liczb numeru, ponieważ telefon zniknął mi z przed oczu. Zaczęłam się rozglądać w poszukiwaniu mojej komórki. Jedyne co ujrzałam to wściekłą minę zielonookiego. Rozchyliłam usta, lecz wyprzedził mnie uciszający gest ręki towarzysza.
-Pozwól, że ja to zatrzymam-warknął jednocześnie chowając urządzenie do tylnej kieszeni swoich spodni.
-Odpierdol się od mojego nowego telefonu!-krzyknęłam wymachując rękoma w powietrzu.
-Jak śmiesz ...-zaczął, po czym zamachnął się i w ułamku sekundy jego dłoń wylądowała na moim policzku, co wywołało cichy pisk wydobywający się z mojego gardła.
-Czemu to robisz?-powiedziałam szlochając przy tym cicho.
-Czemu co robię?-warknął drwiącym ze mnie głosem.
-T-to wszystko-odpowiedziałam jąkając się.
-Pewnych rzeczy nie zrozumiesz kochanie-mówił z sarkazmem.
Czułam się jak by w jednej chwili świat załamał mi się pod moimi nogami. To wszystko było jak jeden wielki zły sen. Nagle, naszą jakże rozkoszną rozmowę przerwał hałas nadjeżdżającego samochodu. Czarny Land Rover zatrzymał się parę metrów od nas. Z jego wnętrza wyłoniła się wysoka postać przystojnego blondyna. Uświadomiłam sobie, że to ten sam chłopak, który wcześniej wraz z moim rozmówcą zastąpił mi drogę, podczas mojego powrotu do domu.
W pewnym momencie zostałam szarpnięta za przedramię, co automatycznie obróciło moje ciało w stronę napastnika. Mój wzrok napotkał zielone oczy chłopaka uprzednio rozmawiającego ze mną.
-Możesz pomarzyć o powrocie do swojego mieszkania,mała...-mruknął.
-Harry! Pospiesz się!-zawołał blondyn. Nie miałam pewności, ale zdawało mi się, że właśnie poznałam imię jednego z nich. Był nim loczek.
-Zamknij się Horan-odchrząknął mu, ciągnąc mnie w stronę auta. Chcąc się uwolnić, przygniotłam piętą palce u stóp przeciwnika. Ten zawył z bólu, ale nie puścił mnie. Po upływie około minuty, chwycił me ramiona i z całych swoich sił wepchnął do środka Land Rover'a. Naburmuszona wygięłam dolną wargę w wyrazie grymasu, na co Harry zachichotał pod nosem. Spojrzałam na szatyna mając nadzieje, iż pozwoli mi cokolwiek powiedzieć. Uniósł brwi pytająco, co wzięłam jako danie mi możliwości do zadania pytania, jakie mnie męczyło.
-Gdzie my jedziemy-spytałam zmieszana.
-Zobaczysz-syknął jadowicie wpatrując się w moje tęczówki z niepokojem.
-Powiedz mi teraz-rozkazałam krzyżując ręce na piersi.
-Nic ci nie powiem-machnął ręką unikając mojego wzroku.
-W takim razie mnie wypuści!-zażądałam prostując plecy, by wyglądać trochę poważniej.
-Pff chyba żartujesz-prychnął przywracając oczami. Nagle do głowy przyszedł mi głupio, bolesny, ale prosty sposób na ucieczkę z auta. Postanowiłam uchylić drzwi znajdujące się po mojej prawej i wyskoczyć. Przesunęłam się nieco w prawo a następnie złapałam za klamkę. Zerknęłam na chłopców, by upewnić się, że mnie nie obserwują i gdy potwierdziły się moje domysły, pociągnęłam za metalowy uchwyt i już miałam skakać kiedy poczułam oplatającą mnie w tali rękę.

- Co ty kurwa robisz? Chcesz się zabić?!- skarcił mnie zamykając samochód. Nie wiedząc co powiedzieć spuściłam głowę w dół pozwalając włosom opaść na mą twarz.
- Hej... - szepnął Harry pokazując mi gestem reki swoje kolana. Zdziwiona puściłam mu skonsternowane spojrzenie, na co momentalnie uchwycił mnie w pasie i z siedzenia obok przeniósł na swoje nogi. Jedną dłonią podtrzymywał moje plecy, a drugą położył na mym udzie. Zawstydzona starałam się oddalić troszkę od chłopaka, ale ten nie pozwolił mi. - Mam nadzieje, ze gdy będę się chciał wreszcie z tobą zabawić, to nie będziesz się tak wyrywać - powiedział, powodując ciarki w dole mych pleców. Nagle poczułam jak odpływam. Powieki stawały się coraz cięższe, a mięśnie rozluźniły pod wpływem ciepłego dotyku zielonookiego.
                                                   ___________________________
                                                     (Perspektywa Harry'ego)

- ej... Mała... Halo?! Wszystko okey?! Niall! Ona zemdlała! Zatrzymaj się!

//Liv

poniedziałek, 27 stycznia 2014

Prolog

-Mamo, ja już idę- wykrzykuję kiedy biorę kluczyki i torbę gdzie znajdują się moje ciuchy do tańca.
- Dobrze Izz, ale wróć przed kolacją- powiedziała, ledwo ją usłyszałam, ponieważ wsiadałam do mojego auta. Ustawiłam lusterka, zapiełam pas i wyjechałam z naszej bezpiecznej dzielinicy w południowej części Londynu. Szkoła taneczna znajduję się na Road Street, gdzie nie jest zbyt bezpiecznie. Chodze tam tylko dlatego, że uważają mnie za najlepszą. Czas szybko mi płynie i parkuję już przy budynku szkoły, biorę torbę w ręce i biegnę do drzwi uciekając przed deszczem. - Dzień dobry- mówię pani w recepcji po czym kieruję się do szatni. Gdy jestem już w środku wyciągam strój i odtwarzacz muzyki. Na tańcach zazwyczaj zakładam dresy i top, w przeciwieństwie do liceum, gdzie muszę nosić mundurek. Kiedy jestem już gotowa związuje moje brązowe włosy w kucyk. Zakładam słuchawki na uszy i włączam moją ulubioną piosenkę. Idę korytarzen, gdy na coś wpadam i upadam na podłogę, wstaję natychmiast, a przedemną stoi chyba najprzystojniejszy chłopak jakiego widziałam. Ma długie brązowe włosy i zielone oczy. - Jak chodzisz!- wykrzyczałam na niego, podnosząc moje MP3 z podłogi. - Najpierw popatrz na siebie, no chyba, że cały czas myślisz o niebieskich migdałach- warknął pocierając głowe, gdzie napewno jest już mały guz. - Dowcipniś się znalazł- szepnełam i poszłam na moje zajęcia, na które i tak byłam już dawno spóźniona. Koledzy właśnie się rozgrzewali, więc szybko dołączyłam do nich. Ten chłopak zapewne poszedł na siłownie, która jest obok szkoły tańca. Dzisiaj układ poszedł mi bardzo dobrze hip hop to jest mój styl. - A teraz mam dla was wiadomość- moje rozmyślenia przerwała instruktorka. - Dwoje was pojedzie na bitwe taneczną do Manchesteru- cała sala była podekscytowana. - Zapisywać możecie się od dzisiaj, a konkurs wewnątrz szkoły za miesiąc- dodała po czym pozwoliła nam się zapisać.