niedziela, 15 czerwca 2014

Rozdział 7

6 miesięcy później
       Byłam już zmęczona. Nikt nie wie jak się czuję, opuszczona, sprzedana i upokorzona dziewczyna na dodatek pracująca w burdelu. Ba, co najśmieszniejsze sprzedana przez chłopaka którego kochała. Tak kochała, bo po tym co mi zrobił nienawidzę go. Ta kanalia, zrujnowała mi życie, a co najgorsze ja w ogóle nie wiem dlaczego to zrobił. Było już tak dobrze, prawie mnie wypuścił, a tu z dnia na dzień... nawet teraz już po pół roku nie mogę myśleć o tym spokojnie. Mój dzień tutaj jest zawsze taki sam, wstaję, myję się, ubieram w te lateksowe stroje i schodzę na dół do szefa. W tym ,, zawodzie" nie ma się przyjaciół, jesteś skazany na siebie, ewentualnie na to, że jakiś policjant znajdzie ciebie i zaprowadzi do domu.
- Izzy, budź się szybko!- z zamyślenia wyrwała mnie jedyna koleżanka Emma. - Nie spałam, głupolko- rzuciłam poduszką w dziewczynę- po prostu rozmyślałam. - Ta... jasne, pewnie o Harrym- wzniosła oczy do góry,a na jej twarzy pojawił się uśmiech. - Nie mów mi nawet o tym dupku- ostrożnie wstała z łóżka i założyłam szlafrok. Przeszłam do łazienki i próbowałam zamknąć drzwi kiedy stopa Emmy przeszkodziła mi w tym. - Co znowu?-  traciłam już resztki spokoju. - Szef chce cię widzieć, ale w tym- wręczyła mi jeansowe spodnie, top i sweter. - Jakaś nowość- byłam zdziwiona zachowaniem szefa, ponieważ każe nam się ubierać w normalne stroje tylko gdy jest coś ważnego. - Tylko szybko, dzisiaj nie jest w humorze- ostrzegła mnie jeszcze dziewczyna. Zamknęłam drzwi łazienki na klucz i odetchnęłam z ulgą. Skierowałam się w stronę prysznica i zdjęłam z  siebie piżamę.  Odkręciłam ciepłą wodę i rozluźniłam się. Chociaż przez chwile samotności mogę porozmyślać o Style'u. Chociaż może lepiej nie, nie chcę płakać już z samego rana. po 10 minutach wyszłam z pod prysznica i zaczęłam się ubierać. Spojrzałam w lustro i za sobą zobaczyłam Harre'go , przestraszona obróciłam się, ale nikogo tam nie było. Serce zaczęło mi mocniej bić, a płuca ledwo łapały powietrze. Przemyłam twarz zimna wodą i od razu zrobiło mi się lepiej. - Spokojnie Izzy- powtarzałam sobie w myślach. - Izzy, chodź już! - wykrzyknęła Emma. - Zaraz- rozejrzałam się po łazience i wyszłam na spotkanie z szefem. Emma szła tak szybkim tempem, że ledwo nadążałam.
- Pali się czy co?- zaśmiałam się lekko.
- Nie, ale wiem o co chodzi szefowi- w jej oczach widziałam iskierki, a cała była podekscytowana.
- O co?- zmarszczyłam brwi na myśl o tym co zaraz mnie spotka.
- Masz specjalnego klienta, i jaki z niego przystojniak- westchnęła z zachwytu. Czasami zastanawiałam się czy tak bardzo podoba jej się ta praca?
- Super, czyli kolejny numerek na telefon- byłam już tym znużona i obrzydzona. Za każdym razem kiedy musiałam z nimi to robić, ledwo wytrzymywałam. Ale wtedy wspominałam sobie mój pierwszy raz i jakoś to było.
   Dochodziłyśmy już do gabinetu szefa, gdy słychać było głośnie śmiechy. Jeden z nich był dziwnie znajomy. Mocny i delikatny należący na pewno do młodego mężczyzny.
- Najpierw ja- uprzedziła mnie Emma i szybko weszła do środka.
- Emma co ty tu robisz, a tak w ogóle to klient zmienił zdanie. Daj Izzy to- wyraźny krzyk szefa przedzierał się do moich uszu. W następnej chwili przed moimi oczami znów stała moja przyjaciółka. Teraz wyraźnie smutna rzuciła w moją stronę papierową torebkę.
- Eh masz się w to przebrać i pójść do pokoju dla VIP- ów- po tym sama odeszła zdenerwowana i przygnębiona do swego pokoju. Za to ja poszłam do najbliższej łazienki, aby się przebrać. Tam przeżyłam szok! W środku torebki znalazłam koronkowe stringi, gorset i szpilki!
- Co do cholery?!- przeklinałam wkurzona. Z oporem zdjełam ubranie i założyłam to COŚ. Przejrzałam się w lustrze i stwierdziłam, że wyglądam jak milion dolarów. Rozpuściłam jeszcze włosy, a usta podkreśliłam czerwoną szminką.
- Gotowe- szczęśliwa i lekko podekscytowana zmierzałam na tych niebotycznie wysokich szpilkach do pokoju VIP- ów. Otworzyłam drzwi, a w środku było ciemno.
- Halo jest tu kto?- zapytałam zestresowana.
- Tak śliczna- odpowiedział ten sam znajomy głos. Mój wzrok odróżniał już szczegóły, a więc pewnie udałam się w stronę łóżka. Usiadłam na nim, a klient usadził mnie na swoich kolanach. Objęłam go w pasie nogami, a gdy zaczęłam całować go po szyi, a później po ustach poczułam ten zapach.  Przypomniały mi się pewne zakupy w drogerii, kupowałam wtedy prezenty na święta i tak samo pachniały perfumy, które podarowałam... o nie! Odepchnełam od siebie mężczyznę i pragnełam abym się myliła. Zapaliłam lampkę nocną i zamarłam. Moim klientem był Mike- mój ojczym.
- Izzy, ale przecież ty miałaś nie żyć- był bardzo zdziwiony i zawstydzony. A co ja miałam powiedzieć. Teraz czułam wstręt do siebie i do swojego ciała.
- Ale żyje ta da i co najlepsze właśnie się za mną przespałeś ojczulku- jak zwykle w naszych relacjach panował chłód i sarkazm.
- Ale ja... przecież Harry- nie mogłam uwierzyć w to co przed chwilą usłyszałam.
- Style?! Dobra o co tu biega?- narzuciłam na siebie szlafrok który wisiał na oparciu krzesła i wsłuchałam się w wyjaśnienia Mike'a.
- Ja zaciągnąłem kredyt u Style'a i nie miałem jak go zwrócić- zaczął- Harry był wkurzony i groził mi, że wyjawi twojej matce moją przeszłość i liczne zdrady- tu jego głos się zawisił, a ja sama poukładałam sobie dalsze fakty.
- Dlatego Harry mnie śledził i uwięził, chciał spłaty długu- powiedziałam tępo. Wstałam z łóżka i podeszłam do okna, popatrzyłam się na krajobraz Londynu i wpadłam na pomysł.
- Masz jakąś kasę?- zapytałam wprost.
- No tak, teraz jak wygrałem na loterii- zaczął zakładać spodnie i koszule, a ja zbierać i swoją część garderoby.
- Powiedz szefowi, że zabierasz mnie i Emmę do domu, a jutro wrócimy tu znowu- rozkazałam po czym sama skierowałam się do koleżanki aby obwieścić jej dobrą nowinę.
(1 godzinę później)
- Nie wierze, że nam się udało- nadal byłam w szoku po naszej ucieczce.
- Zadzwoniłem po policje, będziecie bezpieczne- zapewnił mnie i Emmę Mike, chowając telefon do kieszeni marynarki.
- Nareszcie- wdychałam czyste powietrze i cieszyłam wolnością.
- W domu wszystko sobie wyjaśnimy, ale nie wiem czy mama będzie zachwycona- westchnął mężczyzna.

Rozumiałam co teraz musiało dziać się w jego głowie, w końcu o mało co nie przespał się ze swoją pasierbicą, którą wszyscy uznawali za zmarłą. A no właśnie:
- Dlaczego myśleliście, że umarłam?!- wzrok ojczyma na chwile spotkał się z moim i to mi wystarczyło.
- Harry wam tak powiedział, prawda?- było mi przykro, ponieważ to już kolejna wieść jaką dowiaduję się tego dnia o osobie którą kochałam.
- Tak, a właściwie to zadzwonił i powiedział, że już więcej  ciebie no zobaczymy. Wnioski nasunęły się same- wyjaśnił.
Właśnie mijaliśmy moją szkołę taneczną, a do mojej głowy napłynęły wspomnienia z tamtego dnia. To wtedy spotkałam Chrisa i Harry... nie to było dawno temu. Koniec z rozpamiętywaniem, zaczynam nowe życie, bez Style'a. Ale jedno sobie obiecam, odnajdę Harre'go, a wtedy zapłaci mi za to. Pożałuję, że zadarł z Izabel Malik. Ale póki co muszę uspokoić całą tą sytuację i skontaktować z Zayn'em i poprosić go przysługę. Powoli robiłam się śpiąca, a więc oparłam głowę o szybę samochodu i udała się do krainy Morfeusza.
- Mała, budź się- powiedział czyiś głos. Przestraszona podniosłam szybko głowę i z ulgą stwierdziłam, że był to Zayn. Rzuciłam mu się na szyję i łzy zaczęły spływać po policzkach.
- Braciszku, jakie ja tam przeżyłam piekło- wyłkałam.
- Już spokojnie Izzy, jesteś bezpieczna, a ten sukinsyn zapłaci za to. Obiecuję- gładził moję plecy swoją wielką dłonią, a ja nadal wycierałam swoje łzy w jego koszulę.
- Zanieś mnie do pokoju, proszę- spojrzałam na niego błagalnie i pragnęłam, aby znaleźć się teraz w moim łóżku, w mojej piżamie i zasnąć aby ten koszmarny sen się skończył.
- Dobrze siostrzyczko- Zayn wziął mnie na ręce i przeniósł z samochodu do domu, tam usłyszałam płacz mamy.
- Dlaczego mi o tym nie powiedziałeś!- nie było trudno się domyślić do kogo było to skierowane.
- Nie chciałem żebyś mnie porzuciła- coraz bardziej ciekawiła mnie ta rozmowa.
- Myślałam, że moja córka nie żyje, wyprawiłam jej pogrzeb- to zdanie podziałało na mnie jak zimny pogrzeb.
- Pogrzeb?! Jaki pogrzeb?- zapytałam zdziwiona.
- Po telefonie od tego dupka straciliśmy nadzieje i wyprawiliśmy symbolicznie pogrzeb- wyjaśnił. W jego oczach widziałam ból i smutek gdy musiał to powiedzieć.
- Aha nic się nie stało, rozumiem po prostu Harry chciał abyście cierpieli- tak naprawdę tego nie rozumiałam. Jak można było tak stracić nadzieję, to było dla mnie trudne.
Zayn wnosił mnie teraz po schodach, a mnie znowu zachciało się spać, ale opierałam się temu, bo nagle stwierdziłam, że to musi być sen.
- Nie chcę się z niego budzić- wyszeptałam.
- Izzy to nie sen, ty naprawdę wróciłaś do domu- uśmiechnął się szeroko i właśnie otwierał drzwi do mojego pokoju. Zapalił światło, a ja znów mogłam podziwiać zdjęcia tancerzy na moich ścianach.
- Mam nadzieję, że ubrania są na swoim miejscu- zaśmiałam się cicho.
- Tak, oczywiście- zapewnił, po czym postawił mnie na własnych nogach.
- A teraz zostaw mnie samą, bo chcę iść spać- poprosiłam brata.
- Dobrze, dobranoc- pocałował mnie jeszcze w czoło i jak najciszej zamknął drzwi pokoju. 
Udałam się w stronę szafy, aby wyjąć jakiś normalny strój, na szczęście wszystko było złożone i wyprane. Wyjęłam moja ulubioną piżamę z Myszką Miki i szczęśliwa udałam się do łazienki. Miałam właśnie iść spać, gdy usłyszałam kłótnie:
- I co teraz zobimy, przecież Izzy nie może się o tym dowiedzieć- ten głos na pewno należał do mamy.
- A co z tą Emmą, na razie śpi w pokoju gościnnym?- zapytał Zayn.
- Nie wiem, powinniśmy się cieszyć, że się odnalazła- starał się uspokoić sytuacje Mike.
- Ty się nie odzywaj, jutro ma cię tu nie być, biorę rozwód- oznajmiła mama. Nie byłam z tego powodu zachwycona, chociaż jeszcze rok temu skakałabym z radości.
- Rozumiem, nie mam o to żalu, ale może dajmy sobie szanse- przekonywał jeszcze mężczyzna.
- Nie i dzisiaj śpisz na kanapie w salonie- zakończyła rozmowę mama. Byłam już tak zmęczona, że momentalnie usnęłam i miałam nadzieję , że jutro obudzę się także w moim łóżku.