niedziela, 15 czerwca 2014

Rozdział 7

6 miesięcy później
       Byłam już zmęczona. Nikt nie wie jak się czuję, opuszczona, sprzedana i upokorzona dziewczyna na dodatek pracująca w burdelu. Ba, co najśmieszniejsze sprzedana przez chłopaka którego kochała. Tak kochała, bo po tym co mi zrobił nienawidzę go. Ta kanalia, zrujnowała mi życie, a co najgorsze ja w ogóle nie wiem dlaczego to zrobił. Było już tak dobrze, prawie mnie wypuścił, a tu z dnia na dzień... nawet teraz już po pół roku nie mogę myśleć o tym spokojnie. Mój dzień tutaj jest zawsze taki sam, wstaję, myję się, ubieram w te lateksowe stroje i schodzę na dół do szefa. W tym ,, zawodzie" nie ma się przyjaciół, jesteś skazany na siebie, ewentualnie na to, że jakiś policjant znajdzie ciebie i zaprowadzi do domu.
- Izzy, budź się szybko!- z zamyślenia wyrwała mnie jedyna koleżanka Emma. - Nie spałam, głupolko- rzuciłam poduszką w dziewczynę- po prostu rozmyślałam. - Ta... jasne, pewnie o Harrym- wzniosła oczy do góry,a na jej twarzy pojawił się uśmiech. - Nie mów mi nawet o tym dupku- ostrożnie wstała z łóżka i założyłam szlafrok. Przeszłam do łazienki i próbowałam zamknąć drzwi kiedy stopa Emmy przeszkodziła mi w tym. - Co znowu?-  traciłam już resztki spokoju. - Szef chce cię widzieć, ale w tym- wręczyła mi jeansowe spodnie, top i sweter. - Jakaś nowość- byłam zdziwiona zachowaniem szefa, ponieważ każe nam się ubierać w normalne stroje tylko gdy jest coś ważnego. - Tylko szybko, dzisiaj nie jest w humorze- ostrzegła mnie jeszcze dziewczyna. Zamknęłam drzwi łazienki na klucz i odetchnęłam z ulgą. Skierowałam się w stronę prysznica i zdjęłam z  siebie piżamę.  Odkręciłam ciepłą wodę i rozluźniłam się. Chociaż przez chwile samotności mogę porozmyślać o Style'u. Chociaż może lepiej nie, nie chcę płakać już z samego rana. po 10 minutach wyszłam z pod prysznica i zaczęłam się ubierać. Spojrzałam w lustro i za sobą zobaczyłam Harre'go , przestraszona obróciłam się, ale nikogo tam nie było. Serce zaczęło mi mocniej bić, a płuca ledwo łapały powietrze. Przemyłam twarz zimna wodą i od razu zrobiło mi się lepiej. - Spokojnie Izzy- powtarzałam sobie w myślach. - Izzy, chodź już! - wykrzyknęła Emma. - Zaraz- rozejrzałam się po łazience i wyszłam na spotkanie z szefem. Emma szła tak szybkim tempem, że ledwo nadążałam.
- Pali się czy co?- zaśmiałam się lekko.
- Nie, ale wiem o co chodzi szefowi- w jej oczach widziałam iskierki, a cała była podekscytowana.
- O co?- zmarszczyłam brwi na myśl o tym co zaraz mnie spotka.
- Masz specjalnego klienta, i jaki z niego przystojniak- westchnęła z zachwytu. Czasami zastanawiałam się czy tak bardzo podoba jej się ta praca?
- Super, czyli kolejny numerek na telefon- byłam już tym znużona i obrzydzona. Za każdym razem kiedy musiałam z nimi to robić, ledwo wytrzymywałam. Ale wtedy wspominałam sobie mój pierwszy raz i jakoś to było.
   Dochodziłyśmy już do gabinetu szefa, gdy słychać było głośnie śmiechy. Jeden z nich był dziwnie znajomy. Mocny i delikatny należący na pewno do młodego mężczyzny.
- Najpierw ja- uprzedziła mnie Emma i szybko weszła do środka.
- Emma co ty tu robisz, a tak w ogóle to klient zmienił zdanie. Daj Izzy to- wyraźny krzyk szefa przedzierał się do moich uszu. W następnej chwili przed moimi oczami znów stała moja przyjaciółka. Teraz wyraźnie smutna rzuciła w moją stronę papierową torebkę.
- Eh masz się w to przebrać i pójść do pokoju dla VIP- ów- po tym sama odeszła zdenerwowana i przygnębiona do swego pokoju. Za to ja poszłam do najbliższej łazienki, aby się przebrać. Tam przeżyłam szok! W środku torebki znalazłam koronkowe stringi, gorset i szpilki!
- Co do cholery?!- przeklinałam wkurzona. Z oporem zdjełam ubranie i założyłam to COŚ. Przejrzałam się w lustrze i stwierdziłam, że wyglądam jak milion dolarów. Rozpuściłam jeszcze włosy, a usta podkreśliłam czerwoną szminką.
- Gotowe- szczęśliwa i lekko podekscytowana zmierzałam na tych niebotycznie wysokich szpilkach do pokoju VIP- ów. Otworzyłam drzwi, a w środku było ciemno.
- Halo jest tu kto?- zapytałam zestresowana.
- Tak śliczna- odpowiedział ten sam znajomy głos. Mój wzrok odróżniał już szczegóły, a więc pewnie udałam się w stronę łóżka. Usiadłam na nim, a klient usadził mnie na swoich kolanach. Objęłam go w pasie nogami, a gdy zaczęłam całować go po szyi, a później po ustach poczułam ten zapach.  Przypomniały mi się pewne zakupy w drogerii, kupowałam wtedy prezenty na święta i tak samo pachniały perfumy, które podarowałam... o nie! Odepchnełam od siebie mężczyznę i pragnełam abym się myliła. Zapaliłam lampkę nocną i zamarłam. Moim klientem był Mike- mój ojczym.
- Izzy, ale przecież ty miałaś nie żyć- był bardzo zdziwiony i zawstydzony. A co ja miałam powiedzieć. Teraz czułam wstręt do siebie i do swojego ciała.
- Ale żyje ta da i co najlepsze właśnie się za mną przespałeś ojczulku- jak zwykle w naszych relacjach panował chłód i sarkazm.
- Ale ja... przecież Harry- nie mogłam uwierzyć w to co przed chwilą usłyszałam.
- Style?! Dobra o co tu biega?- narzuciłam na siebie szlafrok który wisiał na oparciu krzesła i wsłuchałam się w wyjaśnienia Mike'a.
- Ja zaciągnąłem kredyt u Style'a i nie miałem jak go zwrócić- zaczął- Harry był wkurzony i groził mi, że wyjawi twojej matce moją przeszłość i liczne zdrady- tu jego głos się zawisił, a ja sama poukładałam sobie dalsze fakty.
- Dlatego Harry mnie śledził i uwięził, chciał spłaty długu- powiedziałam tępo. Wstałam z łóżka i podeszłam do okna, popatrzyłam się na krajobraz Londynu i wpadłam na pomysł.
- Masz jakąś kasę?- zapytałam wprost.
- No tak, teraz jak wygrałem na loterii- zaczął zakładać spodnie i koszule, a ja zbierać i swoją część garderoby.
- Powiedz szefowi, że zabierasz mnie i Emmę do domu, a jutro wrócimy tu znowu- rozkazałam po czym sama skierowałam się do koleżanki aby obwieścić jej dobrą nowinę.
(1 godzinę później)
- Nie wierze, że nam się udało- nadal byłam w szoku po naszej ucieczce.
- Zadzwoniłem po policje, będziecie bezpieczne- zapewnił mnie i Emmę Mike, chowając telefon do kieszeni marynarki.
- Nareszcie- wdychałam czyste powietrze i cieszyłam wolnością.
- W domu wszystko sobie wyjaśnimy, ale nie wiem czy mama będzie zachwycona- westchnął mężczyzna.

Rozumiałam co teraz musiało dziać się w jego głowie, w końcu o mało co nie przespał się ze swoją pasierbicą, którą wszyscy uznawali za zmarłą. A no właśnie:
- Dlaczego myśleliście, że umarłam?!- wzrok ojczyma na chwile spotkał się z moim i to mi wystarczyło.
- Harry wam tak powiedział, prawda?- było mi przykro, ponieważ to już kolejna wieść jaką dowiaduję się tego dnia o osobie którą kochałam.
- Tak, a właściwie to zadzwonił i powiedział, że już więcej  ciebie no zobaczymy. Wnioski nasunęły się same- wyjaśnił.
Właśnie mijaliśmy moją szkołę taneczną, a do mojej głowy napłynęły wspomnienia z tamtego dnia. To wtedy spotkałam Chrisa i Harry... nie to było dawno temu. Koniec z rozpamiętywaniem, zaczynam nowe życie, bez Style'a. Ale jedno sobie obiecam, odnajdę Harre'go, a wtedy zapłaci mi za to. Pożałuję, że zadarł z Izabel Malik. Ale póki co muszę uspokoić całą tą sytuację i skontaktować z Zayn'em i poprosić go przysługę. Powoli robiłam się śpiąca, a więc oparłam głowę o szybę samochodu i udała się do krainy Morfeusza.
- Mała, budź się- powiedział czyiś głos. Przestraszona podniosłam szybko głowę i z ulgą stwierdziłam, że był to Zayn. Rzuciłam mu się na szyję i łzy zaczęły spływać po policzkach.
- Braciszku, jakie ja tam przeżyłam piekło- wyłkałam.
- Już spokojnie Izzy, jesteś bezpieczna, a ten sukinsyn zapłaci za to. Obiecuję- gładził moję plecy swoją wielką dłonią, a ja nadal wycierałam swoje łzy w jego koszulę.
- Zanieś mnie do pokoju, proszę- spojrzałam na niego błagalnie i pragnęłam, aby znaleźć się teraz w moim łóżku, w mojej piżamie i zasnąć aby ten koszmarny sen się skończył.
- Dobrze siostrzyczko- Zayn wziął mnie na ręce i przeniósł z samochodu do domu, tam usłyszałam płacz mamy.
- Dlaczego mi o tym nie powiedziałeś!- nie było trudno się domyślić do kogo było to skierowane.
- Nie chciałem żebyś mnie porzuciła- coraz bardziej ciekawiła mnie ta rozmowa.
- Myślałam, że moja córka nie żyje, wyprawiłam jej pogrzeb- to zdanie podziałało na mnie jak zimny pogrzeb.
- Pogrzeb?! Jaki pogrzeb?- zapytałam zdziwiona.
- Po telefonie od tego dupka straciliśmy nadzieje i wyprawiliśmy symbolicznie pogrzeb- wyjaśnił. W jego oczach widziałam ból i smutek gdy musiał to powiedzieć.
- Aha nic się nie stało, rozumiem po prostu Harry chciał abyście cierpieli- tak naprawdę tego nie rozumiałam. Jak można było tak stracić nadzieję, to było dla mnie trudne.
Zayn wnosił mnie teraz po schodach, a mnie znowu zachciało się spać, ale opierałam się temu, bo nagle stwierdziłam, że to musi być sen.
- Nie chcę się z niego budzić- wyszeptałam.
- Izzy to nie sen, ty naprawdę wróciłaś do domu- uśmiechnął się szeroko i właśnie otwierał drzwi do mojego pokoju. Zapalił światło, a ja znów mogłam podziwiać zdjęcia tancerzy na moich ścianach.
- Mam nadzieję, że ubrania są na swoim miejscu- zaśmiałam się cicho.
- Tak, oczywiście- zapewnił, po czym postawił mnie na własnych nogach.
- A teraz zostaw mnie samą, bo chcę iść spać- poprosiłam brata.
- Dobrze, dobranoc- pocałował mnie jeszcze w czoło i jak najciszej zamknął drzwi pokoju. 
Udałam się w stronę szafy, aby wyjąć jakiś normalny strój, na szczęście wszystko było złożone i wyprane. Wyjęłam moja ulubioną piżamę z Myszką Miki i szczęśliwa udałam się do łazienki. Miałam właśnie iść spać, gdy usłyszałam kłótnie:
- I co teraz zobimy, przecież Izzy nie może się o tym dowiedzieć- ten głos na pewno należał do mamy.
- A co z tą Emmą, na razie śpi w pokoju gościnnym?- zapytał Zayn.
- Nie wiem, powinniśmy się cieszyć, że się odnalazła- starał się uspokoić sytuacje Mike.
- Ty się nie odzywaj, jutro ma cię tu nie być, biorę rozwód- oznajmiła mama. Nie byłam z tego powodu zachwycona, chociaż jeszcze rok temu skakałabym z radości.
- Rozumiem, nie mam o to żalu, ale może dajmy sobie szanse- przekonywał jeszcze mężczyzna.
- Nie i dzisiaj śpisz na kanapie w salonie- zakończyła rozmowę mama. Byłam już tak zmęczona, że momentalnie usnęłam i miałam nadzieję , że jutro obudzę się także w moim łóżku.

czwartek, 27 lutego 2014

Rozdział 6

- Izzy- wyszeptał podekscytowany Chris.
- Co tam słychać?- zapytał lustrując mnie od góry do dołu. Zamurowało mnie. 2 lat temu gdy ten palant wyjechał myślałam, że będe mieć spokój. Niestety, tak się nie stało.
- Co ty tu robisz?- zacisnełam ręce w pięści tak, że kłykcie mi zbielały.
- Nie cieszysz się?- podniósł mój podbrudek do góry i spojrzał mi prosto w oczy. Zrobiło mi się nie dobrze.
- Dlaczego wróciłeś?!- wykrzyczałam mu w twarz wzbudzając zainteresowanie przechodniów.
- Spokojnie Izzy- warknął. Złapał mnie za nadgarstek i pociągnął za sobą. Zaczełam mu się wyrywać, ale jego uścisk był za mocny. Zatrzymał się dopiero, gdy znaleźliśmy się w zaułku. Tym samym, gdzie Harry mnie porwał.
- Po co mnie tu zaprowadziłeś?- zapytałam chłopaka, który stanął na przeciwko mnie.
- Musimy coś sobie wyjaśnić- odpowiedział.
- Ph- pokręciłam lekko głową i odeszłam na pare metrów od niego, nie opuszczając zaułka.
- Wszystko jest wyjaśnione- zaprzeczyłam. Chris podszedł do mnie i dotknął mojego ramienia.
- Izzy, ja... się zmieniłem- mówił cichym i łagodnym tonem.
- Tacy jak ty nigdy się nie zmieniają- wysyczałam mu w twarz. Strzepneła jego ręke i kucnełam przy ścianie.
- Nigdy nie zapomnę jak mnie traktowałeś. Kochałam cię- ukryłam twarz w dłoniach i zamknełam oczy. - A ja cię nadal kocham- zapewnił Chris.
- I co? Myślisz, że jak wrócisz po tym wszystkim to ci wybaczę?- spojrzałam na niego i wstałam z brudnego chodnika.
- Nie- zaprzeczył, zmierzałam w kierunku wyjścia, ale Chris złapał mnie za nadgarstek. - Izzy, jak myślisz dlaczego wróciłem?- zapytał.
- Ponieważ jesteś psycholem?- odpowiedziałam pytaniem. Uśmiechnął się lekko pod nosem, złapał mnie w talii i zaczął całować. Serce zaczeło galopować jak szalone. Szarpałam się, ale on nie puszczał,w końcu poddałam się.
- Izzy, nie uciekniesz mi już- wyszeptał mi do ucha.
- Ej! łapy przy sobie- znałam ten głos. Obróciłam się i zobaczyłam Harrego. Zmierzał w naszym kierunku i był bardzo zły.
- Bo co mi zrobisz?- zapytał Chris. Style's złapał chłopaka za ręke i wygiął ją w dziwnym kierunku. Mój ex zawył głośno i upadł na ziemie. Tym samym ja także. Zanim moja głowa rozbiła się o chodnik coś, a raczej ktoś mnie złapał. Otworzyła oczy i spojrzałam na mojego wybawce. Każda kobieta chcę znaleźć swojego rycerza na białym koniu, ale mi musiał się trafić Harry Style's.
- Dzięki- powiedziałam otrzepując się z brudu. Spojrzałam na miejsce, gdzie teraz leżał nieprzytomny Chris.
- Zmywajmy się zanim ktoś nas zauważy, albo on się obudzi- Harry wziął mnie za rękę i razem zmierzaliśmy do auta. Nadal był kwiecień, ale i tak było gorąco, co mi pasowało. Gdy zauważyliśmy samochód przyspieszyliśmy kroku i szybko wsiedliśmy do środka. Kiedy jechaliśmy już do domu nikt z nas nie zamierzał zacząć rozmowy.
- Wygrałaś?- pierwszy odezwał się Harry
- Drugie miejsce- wyjaśniłam.
- Aha- mruknął pod nosem.
- Tylko tyle?!
- A co? Korone mam ci zrobić?- zaśmiał się głośno
- No przynajmniej podziękować- osunełam się na swoim fotelu i wydełam usta.
- Oh, uśmiechnij się- poprosił. Byłam zdziwiona tym gestem, w końcu to chyba najbradziej ludzki odruch Harrego od mojego porwania. Posłuchałam go, ale wyszło coś na wygląd grymasu.
- Izzy- uśmiechnął się szeroko ukazując rząd białych zębów. Jedno musiałam przyznać, był przystojny.
- Myliłam się- bąknełam.
- W czym?- jego humor nadal nie mijał.
- Jesteś w porządku Harry- wyjaśniłam.
- To miło, a tamten chłopak?- spytał.
- Mój były, on... znęcał się nademną- wyznałam.
- A teraz wrócił- zgadywał.
- Yhym- potwierdziłam.
Po chwili parkowaliśmy już pod domem. Wysiadłam z auta i udałam się do środka. Traktowałam to mieszkanie jak wałsne. Jestem dziwna, normalna dziewczyna uciekła by teraz, a ja z własnej woli idę do
paszczy lwa. W dodatku godzę się na to wszystko. W holu zdjełam płaszcz i skierowałam się do mojego pokoju, ale drzwi do niego były zamknięte.
- Harry!- zawołałam chłopaka.
- Tak?- podszedł mnie od tyłu i objął w pasie.
- Dlaczego drzwi są zamknięte?- zapytałam zdejmując jego dłonie z mojej talii.
- Zamknij oczy- szepnął mi do ucha. Posłuchałam go, a później szłam za nim wzdłuż korytarza. Nagle staneliśmy, ale nadal nie otwierałam oczu.
- Już- powiedział Style's.
Właśnie stałam przed najpiękniejszym pokojem świata.
Przy jednej ścianie były lustra i parkiet do tańca, a z drugiej wielkie łóżko.
- Podoba się?- zapytał.
- Wow- zabrakło mi mowy. Weszłam powoli do pokoju, ale ta cudowna scena szybko przemieniła się w piekło. Harry zamknął drzwi sypialni i kierował się do mnie.
- Już czas Izzy- powiadomił.
- Czas na co?- byłam przerażona.
- Na ciebie- podszedł do okna i zasłonił je. Zaraz potem zamknął jeszcze drzwi do łazienki i zasłonił lustra. Stałam tam jak sparaliżowana, nic nie mogłam zrobić ani powiedzieć.
- Izzy, jesteś wyjątkowa... inna niż wszystkie- zaczął Harry.
- Ale zrobisz ze mną to samo co z innymi- dodałam.
- Jak już mówiłem jesteś inna i to mnie w tobie pociąga- odsłonił moje włosy z karku i zaczął mnie całować po szyji.
- Harry, proszę cię nie rób mi tego- łzy spływały z kącików oczu, ale nie wyrywałam się, a wręcz przeciwnie chciałam tego.
- Kocham cię, nie to co inne- powiedział między pocałunkami.
Gdzieś już to słyszałam- pomyślałam.
- Harry... nie- wyłkałam. Ale on zaczął zdejmować moje ubrania, aż w końcu leżały na podłodzę. Całował mnie łapczywie, a ja tego nie odwzajemniałam. Najwyraźniej chłopakowi to psaowało. Gdy odzyskałam władzę w cielę zaczełam się szamotać i wierzgać nogami.
- Izzy- warknął- przestań, a nic ci się nie stanie.
- To raczej ty przestań, a ja nie zaczne krzyczeć- ostrzegłam. Następnego ranka obudziłam się przy Harrym wtulona w jego pierś. Wstała jak opażona i rozejrzałam po bokach.
- Jak tam kotku?- zamruczał. Nie odpowiedziałam mu i wstałam z łóżka. Przypomniałam sobie w tej chwili, że jestem goła. Podniosłam szlafrok z krzesła i nałożyłam go szybko na siebie.
- Mam dla ciebie jeszcze jedną niespodziankę- powiedział zakładając spodnie.
- Tak? A jaką?- spytałam oburzona.
- Zobaczysz za chwilę- odpowiedział- i ubierz to- wręczył mi mały pakunek z Victoria's secret.
- Dobrze- posłusznie wstałam i udałam się do otwartej już łazienki. Chciałam ubrać coś normalnego. Tam doznałam szoku. Harry kazał mi założyć czerwoną mini, bardzo mini. Ale założyłam sukienkę, a do tego szpilki tego samego koloru.
Włosy rozpuściłam i rozłożyły soę falami na ramionach. Wyglądałam niezwykle. Powoli zeszłam na dół, gdzie Harry miał dla mnie niespodziankę. Przy stolę kuchennym siedział Harry, Niall i jeszcze dwóch facetów.
- Dzień dobry- przywitałam się. Mężczyźni nic nie odpowiedzieli tylko zaczeli mnie oglądać od góry do dołu, zatrzymując się na pewnych miejscach ciała. W końcu jeden z nich podszedł do mnie i objął w pasie.
- No Harry faktycznie nie zwykła. Bierzemy ją- skierował się do Styles'a.
- Co?!- byłam oburzona- gdzie bierzecie? Mężczyzna wyjął grube pliki banknotów i wręczył mu je.
- Jest nie zła- przyznał drugi.
- Zaprowadź ją do auta- rozkazał Niall'owi. W jednej chwili zrozumiałam wszystko.
- Style's jesteś podłym sukinsynem- wykrzyczałam mu w twarz. Harry walnął mnie w twarz i wyszedł z pomieszczenia.
- Ooo niegrzeczna, takie lubie- powiedział wyższy mężczyzna biorąc mnie za pośladek. Niall walnął go w brzuch z czego wywiązała się bójka. Niższy facet pociągnął mnie za ramie i wywlukł z domu. Wepchnął mnie do czarnego suva i zamknął drzwi. Ruszyliśmy w nieznaną drogę, a gdy dotarliśmy facet wyciągnął mnie ze środka i popchnął do czarnych drzwi. Wiedziała gdzie jestem, ale spodziewałam się już w domu, że Styles to zrobił. Po prostu Harry sprzedał mnie do burdelu.
//Anika

czwartek, 13 lutego 2014

Rozdział 5

Kiedy Harry wyszedł zaczęłam intensywnie rozmyślać, sama nie wiem o czym. Po prostu chciałam zabić ten niemiłosiernie dłużący się czas. Myślę, że zaczynam wariować przez to wszystko co przeszłam w ostatnich dwóch dniach spędzonych w tym piekle. Nawet nie zauważyłam, kiedy ktoś stanął w drzwiach pokoju. Na początku nie mogłam dostrzec kto to, lecz po chwili zdałam sobie sprawę, że to Harry. Przecież było jasne, iż nie zostawi mnie tak w spokoju. Zawsze musi mnie dręczyć, nie może chociaż raz kurwa odpuścić. Ku mojemu zdziwieniu nie odezwał się, tylko wpatrywał w moje oczy. Stał tak w kompletnej ciszy przez jakiś czas. Nie chciałam przerywać tego momentu, ponieważ nie wiedziałam czego można się teraz po nim spodziewać, oraz wolałam go nie wkurzać. Różnie mogło by się to skończyć. Minęło parę minut gdy wreszcie chłopak się ruszył i wyszedł z mojego pokoju. Byłam bardzo zdziwiona jego zachowaniem. Bardziej bym się spodziewała po nim jakiś krzyków i próby dowalania się do mnie. Na prawdę nie mogłam zrozumieć już tych jego humorków.

(Parę tygodni później) 

Od tamtego pamiętnego zdarzenia minęło parę tygodni. Harry cały czas zachowywał się jakoś dziwnie trochę odpuścił jednak nie chciał mnie wypuścić, nie wiadomo ile bym go prosiła i tak nie zmieniał zdania. Chociaż pozwolił mi tańczyć na tej niesamowitej sali, której widok zawsze mnie oszałamiał. Jednak nie pozwalał mi zostawać na niej samej. Zawsze mi towarzyszył. Nie wiem czym to było spowodowane tym, że bał się, iż spróbuję uciec czy tym, że lubił patrzeć, jak tańczyłam. To i tak nie istotne. Mogłam ćwiczyć i nadal nie wyszłam z wprawy. Martwiła mnie moja rodzina, która nie wiedziała przez ten czas gdzie się znajduję. Na pewno mama i Zayn odchodzili od zmysłów. Weszłam z chłopakiem do mojego 'więzienia' i od razu opadłam na łóżko wykończona po codziennym treningu. 
- Kiedy masz zamiar mnie wypuścić?- spytałam zmęczonym głosem, chociaż i tak znałam odpowiedź.
- Nie wiem - odpowiedział chłopak z uśmieszkiem na twarzy.
- Bo wiesz... za dwa dni są moje zawody i... bardzo bym chciała w nich wziąć udział - powiedziałam pełna nadziei.
- Wiem, ale jak ci już mówiłem : mało mnie to obchodzi - odparł tym irytującym mnie tonem głosu.
- Wiesz co... dupek z ciebie - syknęłam ze złości.
- Coś ty powiedziała? - warknął.
- To co usłyszałeś! - westchnęłam. Przecież chyba mówię wyraźnie?!
- Powiedziałem żebyś powtórzyła! - wymamrotał przerażającym tonem głosu. 
- Nie mam zamiaru ci tego powtarzać... - bąknęłam ze strachu. Był coraz bardziej wkurzony moim zachowaniem. Niespodziewanie chłopak przyparł swoim ciałem do mojego tak, że nie mogłam się poruszyć. Byłam przerażona tym, co może się teraz zdarzyć. Zaczęłam uderzać w niego pięściami, ale tak szybko jak to zrobiłam złapał mnie za ręce i przytrzymał je za moją głową. 
- Teraz powtórz to co powiedziałaś -pochylił się nade mną  i wyszeptał mi do ucha. Nie wiedziałam co mam zrobić. Bałam się jego reakcji, więc siedziałam cicho.
- Przecież powiedziałem, żebyś powtórzyła! Głucha jesteś czy co? - krzyknął tak, że aż podskoczyłam.
- P-powiedziałam że jesteś dupkiem- odparłam.
- Pożałujesz tego - warknął, a w jego oczach błysnęła wściekłość i pożądanie.
Przełknęłam głośno ślinę. Naparł na mnie swym ciałem jeszcze bardziej, chociaż nie wiedziałam, że to jeszcze możliwe. Zaczął kreślić drogę od mojej kości policzkowej do klaki piersiowej. Poczułam, jak wpija się swoimi ustami w moją skórę. Ssał ją coraz bardziej zachłannie. Wiedziałam że będę mieć po tym dużą malinkę. Pod wpływem jego dotyku z moich ust wydostał się cichy jęk. Chłopak podniósł głowę by podziwiać swoje dzieło. Otrząsając się z tego stanu, zaczęłam wyrywać się z uścisku Harry'ego. Chyba zrozumiał, że nie mam zamiaru grać z nim w te gierki, ponieważ powoli podniósł się ze mnie i po chwili leżał obok na łóżku. Spojrzałam na niego przestraszonym wzrokiem, ale nic się nie wydarzyło. Odetchnęłam z ulgą. Mam nadzieję, iż jak na dziś to będzie koniec wrażeń. Jednak się myliłam. Przyciągnął mnie do siebie i dłonią zaczął masować wewnętrzną stronę mego uda, a serce jak na za wołanie przyspieszyło swoje obroty. Miałam już tego dość. Nie jestem i nie będę nikogo zabawką! Co on sobie myśli? Harry skutecznie przerwał moje rozmyślanie i przywarł do moich ust swoimi. Były takie miękkie i rozgrzane. Chwilę później zdałam sobie sprawę z tego, co się dzieje. Pod wpływem jego ust oddałam pocałunek, sama nie wiedząc co robię. Gdy chłopak w końcu się ode mnie oddalił, z trudem łapaliśmy powietrze.  
- Teraz wszyscy będą wiedzieć, że należysz do mnie - odparł nawiązując do zrobionej przez siebie malinki. 
- Nie, nie należę do ciebie ani do nikogo innego. Nie traktuj mnie jak jakąś rzecz - odparłam oburzona jego zachowaniem.
- Kim ty jesteś żeby mi mówić jak mam kogo traktować? Będę robił co mi się podoba... - syknął. Nie wiedziałam co odpowiedzieć, więc tylko bąknęłam- Okey. Byłam zmęczona. Obróciłam się na bok i zapadłam w głęboki sen. 

Obudziły mnie uporczywie przedostające się do środka promienie słoneczne. Powoli otworzyłam swoje zaspane oczy. Po chwili zdałam sobie sprawę, że nie leżę już na miękkiej poduszce tylko jestem wtulona w tors chłopaka. Szybko podniosłam się, by po chwili opaść obok. 
- Przepraszam - bąknęłam cicho lekko zawstydzona. Chłopak zaczął się śmiać z mojej reakcji. Momentalnie mą twarz pokrył rumieniec. Harry patrzył na mnie uporczywym wzrokiem, kiedy myślałam, że coś się wydarzy, jego telefon zaczął dzwonić. Odetchnęłam z ulgą. Gdy chłopak usłyszał pierwsze słowa rozmówcy spojrzał na mnie i wyszedł z pokoju. Byłam ciekawa co się stało, że nie chciał przymnie rozmawiać, a zarazem przestraszona. Po paru minutach stanął w drzwiach. Nie wiedziałam czego mam się po nim spodziewać.
- To chyba twój szczęśliwy dzień - odparł smutno.
- Czemu? - spytałam.
- Ponieważ muszę załatwić pewną sprawę, a nie mogę cię w tym czasie niańczyć, więc pomyślałem, że skoro masz dzisiaj te zawody i tak bardzo ci na nich zależy, to cię na nie wypuszczę - rzekł. Na mojej twarzy od razu pojawił się wielki uśmiech byłam zadowolona, iż w końcu będę wolna i co najważniejsze wreszcie pokaże na co mnie stać.,
- Nie ciesz się tak skarbie. Powiedziałem, że wypuszczam cię, ale tyko na ten twój konkurs. Nic więcej! - powiedział z tym swoim uśmieszkiem na twarzy. Ten to umie popsuć mi humor. Po naszej rozmowie Harry ruszył ze mną na salę taneczną, żebym mogła jeszcze potrenować układy przed turniejem. Ćwiczyłam tak chyba przez dwie godziny. Później zostałam odprowadzona do łazienki żebym mogła się przygotować do drogi. Kiedy byłam już gotowa wyszłam z niej i wpadłam na loczka stojącego pod drzwiami. Chłopak chwycił mnie za dłoń i splótł nasze palce. Szliśmy w kierunku, jak mi się wydawało wyjścia. Gdy już stanęliśmy na zewnątrz zielonooki otworzył mi drzwi od strony pasażera, po czym ruszył na swoje miejsce kierowcy, po czym już jechaliśmy ulicą. Po dwudziestu minutach drogi zajechaliśmy pod chale na której odbywały się zawody. Chwyciłam z klamkę by wysiąść z samochodu, lecz chłopak mnie powstrzymał. Spojrzałam na niego zdziwionym wzrokiem.
- Pamiętaj niczego nie próbuj, bo i tak cię znajdę. Tylko nie będę już taki miły -warknął głośno. Przełknęłam głośno ślinę i poruszyłam głowową potakująco. Szybko wydostałam się na zewnątrz i weszłam do budynku. Po drodze na wyznaczone miejsce natknęłam się na moją przyjaciółkę Emmę. 
- Gdzieś ty była wszyscy się o ciebie martwiliśmy nikt nie wiedział, co się z tobą stało. Wszystko dobrze? - spytała
- Tak. Miałam tylko mały problem -  odpowiedziałam.
- Okey, a teraz przygotuj się! Zaraz twoja kolej - odparła. Poszłam za kumpelą się przebrać i porozciągać. Kiedy nadeszła moja kolej dziewczyna mnie zatrzymała.
- Idź tam i pokaż, że możesz to wygrać - dodawała mi otuchy. Uśmiechnęłam się do niej i ruszyłam przed siebie. Gdy tyko stanęłam na scenie ogarnęła mnie trema, lecz kiedy muzyka zaczęła grać a ja tańczyć wszystkie obawy zniknęły. Byłam tylko ja i muzyka, a gdy piosenka się skończyła zeszłam ze sceny zadowolona ze swojego występu. Mówiąc szczerze byłam z siebie dumna. W końcu miałam szansę wygrać. Kiedy wszyscy już zatańczyli, czekaliśmy w skupieniu na werdykt sędziów.Po przeczytaniu wyników, byłam zawiedziona, ale także zadowolona. Przecież drugie miejsce nie jest takie złe. Chociaż liczyłam, że wygram. Nie zawsze się ma to, co się chce prawda? Po odebraniu nagród poszłam się przebrać i wyszłam z budynku myśląc, że Harry już czeka, jednak kiedy tylko znalazłam się na zewnątrz, nie zastałam go siedzącego w czarnym Land Roverze. Pomyślałam, iż to wspaniała okazja, żeby się od niego wyrwać, więc ruszyłam małą uliczką przed siebie by dojść do swojego domu. Bardzo tęskniłam za moją mamą i Zayn'em. Tylko za jedną, jedyną osobą nie tęskniłam za moim ojczymem. To przez niego mój brat się od nas wyprowadził. Nienawidzę go. Po prostu robi wszystko, żeby mnie tylko zdenerwować. Co z tego że zarabia na naszą rodzinę. Mnie i tak to nie obchodzi.
Gdy tak rozmyślałam wpadłam na coś, a raczej na kogoś. Powoli podniosłam wzrok i napotkałam spojrzenie mojego byłego chłopaka Chris'a. Byłam przestraszona myślałam, że się już od niego uwolniłam kiedy zaczął się nade mną znęcać.

//Liv

niedziela, 9 lutego 2014

Rozdział 4

    3 dni, już 3 dni siedziałam w tym „więzieniu" i byłam bezsilna. Zapewne po tym co zaraz stwierdziłan pomyślicie, że jestem wariatką, ale ja chciałam żeby było już po wszystkim. Dokładnie. Niech Style's przyjdzie tutaj i niech mnie zgwałci. Momentalnie się rozpłakałam, poczułam jak narasta we mnie furia. Nie nawidzę Harrego, nie nawidzę tego miejsca, nie nawidzę siebie. W porywie gniewu przewruciłam stolik nocny. Szklanka, która na nim była roztrzaskała się. Tylko jedno przychodziło mi do głowy w tej chwili. Wzięłam najostrzejszy kawałek szkła i zamierzałam przeciąc sobie żyły. Niestety coś nie poszło po mojej myśli. Ktoś podszedł mnie od tyłu i gwałtownie wyrywał mi go z ręki. Oczywiście był to zielonooki. W ułamku sekundy jego ręka wylądowała na mojej twarzy.
- Czy ty naprawdę jesteś taką idiotką?- było to pytanie retoryczne, ale bardzo chętnie odpowiedziałam mu.
- Pomyślmy, hmmm... nie. W końcu to nie ja porywam bezbronną dziewczynę, tylko dlatego, że jestem psycholem- zwęziłam oczy i przyglądałam się jego reakcji w skupieniu. Był lekko zdziwiony, miałam nadzieje, źe udeżyłam w jego czuły punkt. Uśmiechnełam się chytrze, nie czułam już bólu po uderzeniu. W oczach Harrego narastała furia. Zaczełam się bać, teraz chyba naprawdę przesadziłam.
- To było przegięcie- wysyczał, po czym ruszył do drzwi, i wbrew moim nadziejom nie opuścił go. Wręcz przeciwnie zamknął je na klucz i kierował się w moją stronę. Strach sparaliżował mnie, nadal klęczałam przy przewróconym stoliku i gapiłam się na niego. Szybko przesunełam się w stronę przeciwległej ściany. To było złe posunięcie. Harry miał mnie w garści, wziął mnie na ręce i zaniósł na niewygodne łóżko. Założył mi na ręce kajdanki, z których zrezygnował za moje „dobre" sprawowanie.
- Masz coś jeszcze do powiedzenia?- zapytał.
- Harry...- przybliżył ucho do moich ust i uważnie nasłuchiwał następnych słów.
- Goń się- wyszeptałam dokładnie. Kropla przelała czare goryczy i loczek był gorzej niż zły, albo wkurzony. Wziął mój podbrudek w dłoń i obracał twarzą w prawo i w lewo. Tak jakby chciał lepiej poznać swoją ofiarę.
- Harry, do diabła co ty robisz!- wykrzyczał Horan stukając pięścią w drzwi. Dźwięki nie ustały, a Style's nadal wpatrywał się we mnie ze zwężonymi oczyma. Pewnie zastanawiał się co najpierw zrobić: zgwałcić i zaklebnować czy na odwrót.
- Izzy, Izzy, Izzy czy ty zawsze musisz doprowadzać mnie do takiego stanu?- zapytał z goryczą.
- Sam się doprowadzasz do niego- odpowiedziałam. Nieoczekiwanie moje słowa zadziałały na Harrego jak zimny prysznić. Zielonooki otworzył usta jakby chciał coś powiedziec, ale zaraz szybko je zamknął. Na mojej twarzy zagościł lekki uśmiech, cudownie było patrzeć na Styles'a, który nie wie co ma powiedzieć. Po chwili chłopak wstał gwałtownie i wyszedł z pokoju przewracając stolik. Hmm chyba jedyne co może umilić mi pobyt tutaj to takie chwilę. Myśląc o tym zrobiło mi się przykro. No właśnie ile ja tu jeszcze pobęde, miesiąc, dwa, rok...-a może na zawsze- szepnełam łamiącym głosem. Codziennie rozpaczałam nad moim stanem, ale nic po za tym. Muszę wymyślić jakiś plan ucieczki, najlepiej szybki. Muszę zdążyć na turniej, dobra już koniec z tym konkursem. Ja chcę do mamy, chcę... znowu drażnić się Zaynem. Miałam tak piękne życie, a go nie doceniałam. Ile bym dała za choćby namiastkę tego wszystkiego. Głęboko westchnełam i zamknełam oczy, aby się skupić.
- Jak to zrobić, jak?- myślałam na głos nie zauważając wchodzącej osoby.
- Co zrobić?- spytał Horan siadając obok mnie. Jak zwykle jego włosy były w nieładzie, ale wyglądał w nich uroczo.
- Nic- odpowiedziałam twardym głosem. Ale chłopak widocznie nie uwieżył.
- Izz co ty kombinujesz?- zmarszczył brwi i ciągle się we mnie wpatrywał. - A niby co bym miała, przecież mnie porwałeś nie pamiętasz?- odwróciłam się od niego i teraz wpatrywałam się w niebo. Słońce dopiero wschodziło, ale zwierzęta już się zbudziły.
-Eh- chłopak głęboko westchnął.
- Niall- powiedział.
- Co?!- byłam zirytowana całą tą rozmową.
- Mam na imię Niall- wyjaśnił i uśmiechnął się lekko.
- Oo fajnie wiedzieć- zaśmiałam się gorzko. Ale wcale go to nie zniechęciło. Czekał tak cały czas, aż w końcu nie wytrzymałam.
- Czy chcesz jeszcze czegoś?- dałam nacisk na przedostatnie słowo i posłałam mu moje najgroźniejsze spojrzenie. Zamiast wyjść on roześmiał się głośnio i wesoło.
- Dziewczyno, ty chyba naprawdę zwariowałaś, najpierw gadasz do siebie, a teraz to?- powiedział w przerwie między salwami śmiechu. Nie mogąc dłużej tego słuchać nałożyłam poduszkę na głowę i starałam się go ignorować. Dźgnął mnie w ramię i starał wrócić do tamtej rozmowy.
- Chyba się nie obrażasz?- był teraz zmartiony.
- Jesteś hipokrytą- prychnełam po czym dodałam- od kąd łowca przejmuję się swoją ofiarą?- to było dobre pytanie. Niall nie zachowywał się jak rasowy przestępca, ale jak dobry przyjaciel. - Mówiłem mam dług u Harrego, którego nigdy nie spłacę- jego oczy w jednej chwili straciły swój blask i przygasły.
- A jaki to dług?- zainteresowało mnie co Niall przeskrobał, że loczek go z tego musiał wyciągać.
- Nie ważne- zbył mnie i tyle go już widziałam. Przynajmniej dał mi spokój. Znowu zaczęłam myśleć nad planem ucieczki. Harrego musi nie być w domu, to po pierwsze, po drugie muszę jakoś zdjąć te cholerne kajdanki. A później? A później liczyć na łud szczęścia i pomoc ludzi, albo... Niall'a. Wątpiłam w to, w końcu chyba go wkurzyłam, i raczej nie chciał się narażać dla mnie. Wystarczyło by mi tylko, gdyby dał mi telefon i zdjął kajdanki. Fazę pierwszą uważam za rozpoczętą- mruknełam. - Harry!- krzyknęłam z całej siły. Niestety chłopak nie przyszedł.
- Style's!- ponowiłam próbę. Zaczęłam walić rękami w ściane z tyłu i dalej wołałam jego imię.
- Czego?- wrzasnął loczek wchodząc do mojego pokoju. Miał furię w oczach, ale to mnie nie przerażało, w końcu miałam zadanie do wykonania.
- Czy jedziesz gdzieś jutro?- walnełam prosto w mostu i z zaciśniętymi powiekami czekałam na jego odpowiedź, która nie nadchodziła. Lekko otworzyłam oczy i popatrzyłam na niego.
- Głuchy jesteś?!- byłam zirytowana jego ignoracją na moje pytanie.
- Nie, nie jestem... ale po co ci to wiedzieć?- posłał mi pytające spojrzenie, a ja zastanawiałam się nad jakąś sensowną odpowiedzią.
- No bo wiesz.... potrzebuję czegoś i czy nie jedziesz przypadkiem do sklepu?- to było jedyne co przychodziło mi do głowy.
- Phh..- parsknął śmiechem i wyszedł z pokoju.
- Zchrzaniłam- westchnełam po czym odpuściłam sobie dalsze działania. To na nic. W końcu co ja mam tu do gadania, i tak traktują mnie inaczej niż porywacze na filmach. Jeszcze ostatni raz spojrzałam na niebo i zauważyłam pełno gwiazd na nieboskłonie. Szybko minął ten dzień, a teraz mogę odchaczyć go do kategorii najgorszych- pomyślałam. Ziewnełam głośno i położyłam się.
//Anika

niedziela, 2 lutego 2014

Rozdział 3

Wiedziałam że Harry będzie bardzo wkurzony moim zachowaniem, ale szczerze mówiąc mało mnie to obchodziło. W tej chwili chciałam tylko  znaleźć jakieś wyjście z tej chorej sytuacji w jakiej obecnie się  znajdowałam. Ale niestety nic nie przychodziło mi do głowy. Nerwowo przechadzałam się przez pokój w poszukiwaniu jakiejkolwiek rzeczy, która mogłaby by mi się przydać. Jednak nic takiego nie rzuciło mi się w oczy, jedyne co znalazłam to porozrzucane ubrania po całym pokoju. Jestem pewna że ta sypialnia należała do jednego z chłopaków. Zmęczona szukaniem poddałam się. Muszę przyznać dobrzy byli w tym co właśnie robili, myślę że nie byłam pierwszą osobą którą uprowadzili. Tylko po co mnie porwali, zadawałam sobie to pytanie kolejny raz. Może wiedzieli że pochodzę z bogatej rodziny i chcieli dostać za mnie okup, bałam się że porwali mnie tylko po to by się mną zabawić i skrzywdzić. Nie chcąc już rozmyślać nad złymi scenariuszami pojawiającymi się w mojej głowie postanowiłam że muszę odpocząć. W sumie zrobiło się już późno, nawet nie wiedziałam kiedy ten czas szybko minął, byłam zbyt pochłonięta moimi myślami by to zauważyć. Oczy w momencie zaczęły mi się same zamykać. Szybko wdrapałam się na duże dwu osobowe łóżko i opadłam na miękką pościel. Zanim się obejrzałam zasnęłam.
                                                         (Perspektywa Harry'ego)
Izzy spędziła resztę dnia w pokoju odkąd ją tam zamknąłem. Trochę zacząłem się denerwować że nie dawała żadnych znaków życia. Jednak nie miała jak uciec i czym sobie zrobić krzywdę. W sumie to nie wiem czemu się nią tak przejmowałem, przecież była tylko moją kolejną zabawką. Byłem na nią wkurzony przez to jak się zachowała. Suka, pomyślałem. Nie na widzę  jak ktoś mnie prowokuje swoim zachowaniem. Łatwo wytrącić mnie z równowagi, więc mam nadzieję że następnym razem nie popełnił tego błędu bo już nie będę taki pobłażliwy. Jednak z drugiej strony była pierwszą osobą która mi się postawiła, co bardzo mi imponowało. Byłem już zmęczony jej humorkami, stwierdziłem że muszę się z tym przespać. Po chwili ruszyłem w stronę mojej sypialni, w której obecnie przebywała dziewczyna. Gdy uchyliłem drzwi spostrzegłem śpiącą Izzy rozłożoną na moim łóżku. Nawet wyglądała słodko kiedy spała, może to dlatego że nic nie mówiła. Po cichu wszedłem do pokoju by nie obudzić śpiącej. Nie chciało mi się słuchać tej jej paplaniny. Szybko się przebrałem i położyłem koło dziewczyny oplatając ręką jej szczupłą talię przy tym przyciągając ją do mojego ciała. 
(Perspektywa Izzy)
Obudziłam się w nocy czując oplatającą mnie w tali rękę. Wcale nie musiałam sprawdzać do kogo ona należy, bo doskonale wiedziałam kto to był. Harry. Próbowałam się obrócić lecz jego uścisk się tylko zacieśnił. Zaczęłam się wykręcać jednak zielonooki tak łatwo nie dawał za wygraną. Po wielokrotnych próbach w końcu wydostałam się z uścisku chłopaka. Niestety tym samym wybudzając loczka ze snu.
- Co ci nie pasuje? - syknął jadowicie, puszczając mi gromiące spojrzenie. Odpowiedź przecież była oczywista, jak on nie mógł się tego domyśleć...
- Możesz mnie nie dotykać? - spytałam poirytowana siadając na łóżku, które nie było zbyt wygodne.  
- Coś mi się nie wydaje, że twoje zdanie ma jakiekolwiek znaczenie...- westchnął, otwierając szerzej oczy.
- Pfff... Przepraszam cię bardzo, ale to jest moje ciało - stwierdziłam wskazując rękoma moją posturę od góry do dołu. Dokładnie obserwując moje ruchy podparł swój ciężar ciała na jednym z łokci. 
- Jak byś nie zauważyła, to zostałaś porwana i od dwóch dni leżysz tutaj. Sama - podkreślił wlepiając swoje oczy w sufit.
No i tu niestety miał racje. To oni mieli jak na razie władze nad tym, co mam robić. A tak w ogóle, warto by zapytać, kiedy mnie wreszcie stąd wypuszczą. 
- Ile jeszcze będziecie mnie tu trzymać? - zapytałam skulając się i przyciągając swoje kolana do klatki piersiowej.
- Gdzie ci się tak spieszy co? - przewrócił oczami.
- Mam bardzo ważne sprawy. Chyba nie sądzisz, że moje życie wędruje razem ze mną? Potrzebuję wrócić do domu. CHCE wrócić do domu, rozumiesz? Źle się tu czuję - poinformowałam, powstrzymując łzy, by nie spłynęły mi po policzkach.
Zdaje się, że jednak nie ruszyła go moja wypowiedź, ponieważ przymknął powieki i mruknął coś na dźwięk sarkazmu. Nie dał się przekonać. A dlaczego? Postanowiłam się dowiedzieć.
- Dlaczego mnie nie puścicie? 
- Może dlatego, że zamierzam cię tylko wykorzystać?! Serio wierzysz w to, że wyjdziesz stąd tak szybko? - odrzekł spoglądając spod swych długich rzęs na mnie.
- Ugh... a tak bardzo mi zależało na wygraniu tego głupiego konkursu i pokazaniu, że jestem dużo lepsza niż ta zołza. Kurwa... - mówiłam wspominając o igrzyskach. Jestem pewna, że wygrała bym je nawet ze złamaną nogą. 
- Jakiego konkursu? - obudził się z zamyśleń, zadając zupełnie nie spodziewane pytanie. On jednak mnie słuchał? Wow...
- Nie ważne. I tak mi nie uwierzysz... - szepnęłam chcąc zakończyć rozmowę.
- Jeśli nie spróbujesz, to się nie dowiesz, mała - powiedział sugerując bym kontynuowała.
Z początku nie byłam pewna czy faktycznie opowiedzieć mu o moim 'hobby', a raczej pracy, ale przełamałam się pod wpływem jego natarczywego spojrzenia.
- Ja tańczę. Nie wiem, czy wiesz...-zaczęłam.
- Oczywiście, że wiem. Śledziłem cię - oświadczył.
- No więc... za trzy dni są mistrzostwa tańca i jestem w piątce najlepszych tancerzy tego kraju. Chciałam to wygrać i pokazać mojej 'koleżance' - zrobiłam w powietrzu nawias - że nie ma ze mną szans, ale jak widać utknęłam sama w tym... nawet nie wiem gdzie - bąknęłam wzruszając ramionami. Gdyby nie to, że zostałam porwana, to zapewne ćwiczyła bym teraz na sali. W zasadzie nie zdawałam sobie sprawy z tego, co poprzednio usłyszałam. On chciał mnie wykorzystać. Doskonale, a nawet zbyt doskonale wiem, o co chodzi. Dlaczego ja? Czy nie ma innych dziewczyn, które może przelecieć?
- Miałaś rację. Nie wierzę ci - wytknął język - udowodnij mi to - mruknął, a jego oddech odbił się od mojej twarzy.
Czy ja dobrze słyszałam? Nie potrzeba mówić dwa razy, aby nakłonić moje ciało do tańca. Wstałam z łóżka ukazując całą moją figurę zielonookiemu. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Nie było tu zbyt dużo miejsca, by cokolwiek pokazać. Odwróciłam głowę ponownie do Harry'ego unosząc jedną brew.
- Gdzie mam ci pokazać? Nawet nie mam się jak ruszyć! - wymamrotałam.
- Chodź... - westchnął, podchodząc do mnie i szarpiąc za rękę. Wyszliśmy z pokoju na korytarz, po czym gdy doszliśmy do końca, chłopak otworzył kolejne drzwi i moim oczom ukazała się wielka sala wypełniona chyba z tysiącem luster. Byłam w totalnym szoku. To było pomieszczenie o jakim marzyłam. Wielkością dorównywało jakiejś hali, na której trenowano choćby piłkę nożną. Podczas kiedy chłopak zamykał wejście na klucz, ja pomaszerowałam na sam środek przestrzeni. 
- Wystarczy ci tyle miejsca? - chrząknął zirytowany.
- Mhm...  - prychnęłam. 
- Zaczynaj - poinstruował. Najpierw ruszałam głową w górę i w dół, by rozciągnąć mięśnie. Później wymachiwałam rękoma i ruszałam biodrami, na co momentalnie dosłyszałam śmiech zza moich pleców. Czyżby śmieszyło go to, w jaki sposób NALEŻY rozruszać wszystkie narządy? Ach... nie chciałam nawet pytać o powód, bo wiedziałam, że daleko i tak nie zajdzie nasza rozmowa.
W chwili kiedy byłam już gotowa by tańczyć, rozpoczęłam układ, który obecnie przygotowywałam na konkurs. 
******************

Zakończyłam perfekcyjnie stawiając oby dwie nogi na parkiecie. Dumna z siebie wykonałam obrót o 180 stopni i zerknęłam na loczka. Wyraźnie był pod wrażeniem tego, co ujrzał. No przecież ja nie kłamię. Jestem rewelacyjna w tym co robię.
- I jak ci się podobało? Uwierzyłeś mi wreszcie? - zadałam pytania, skocznym krokiem przybliżając się do chłopaka. 
- Wierzę, ale to niczego nie zmienia.
Stanęłam zamurowana. Jak to 'niczego nie zmienia'? Przecież miałam mu udowodnić, iż potrafię tańczyć. Wykonałam układ. Co jest nie tak? 
- Myślałaś, że jeżeli pokażesz mi taniec zostaniesz puszczona? Nie rozśmieszaj mnie - zachichotał złowieszczo - Nic takiego nie powiedziałem i nie mam zamiaru tego robić - zakończył rozmowę, zaciągając mnie z powrotem do 'więzienia'. Na prawdę nie rozumiałam już niczego. Czy tak dużo wymagam? Chcę tylko wygrać te igrzyska! To nie tak wiele... 
Opadając na łóżko pogrążyłam się w myślach. Choćby na chwilę nie potrafiłam zapomnieć o tym, co właśnie się dzieje. Już wiedziałam, że gdy tylko wrócę do domu, będę mieć nie złe kłopoty... Chcę, by to wszystko się wreszcie skończyło.
Z moich rozmyślań wyrwał mnie Harry. Poczułam jego usta na mojej szyi. Tak nagle pojawiał się przy mnie... Jego ręce powędrowały do mojego brzucha. Strzepnęłam je, ale zaraz zgromił mnie spojrzeniem i ponownie dotknął mej skóry. Serio, musiał to robić właśnie teraz? A z resztą, przecież tylko o to mu chodzi... Wcale nie uśmiechało mi się stracić dziewictwa w taki sposób...
- Coś nie tak? - bąknął do ucha. Chłopak, który chce mnie tylko zgwałcić, nagle zaczyna przejmować się moim samopoczuciem? To dziwne... Odbiega raczej daleko od normy.
- A co cię to obchodzi - wymamrotałam bardziej do siebie niż do niego, lecz i tak usłyszał moją wypowiedź.
- Martwię się... - powiedział bezdźwięcznie. Nic co właśnie się dzieje, nie ma sensu.
Tym razem nie odpowiedziałam nic. Wolałam milczeć i mieć już całe zdarzenie za sobą. 
- Nie zrobię ci krzywdy - oświadczył - ale nie mam zamiaru cię wypuścić.
Jaka szkoda... a już miałam nadzieję... Co ja gadam? Dobrze wiem, że szanse na wyjście stąd są marne.
Zanim się obejrzałam Harry usnął, przytulając moje ciało jak najmocniej potrafił. Całkiem nie spodziewane...  Jednak nie wydarzyło się to, co miałam za pewne. 
//Liv

środa, 29 stycznia 2014

Rozdział 2

Obudziłam się i dziękowałam Bogu, że ten głupi sen się skończył. Słońce raziło mnie tak, że musiałam skulić się pod kołdrę. Zauważyłam, że obok mnie na łóżku siedzi jakaś osoba.
- Oh, mamo nie wiesz jaki miałam potworny sen- powiedziałam ziewając.
- Musiał być bardz okropny, jeżeli bierzesz mnie za swoją matkę-zaśmiał się. Teraz zorientowałam się gdzie jestem, leżałam na dużym łóżku w równie olbrzymim, białym pokoju z kratami w oknach. Zaczęłam się szamotać, ale uniemożliwiały mi to kajdanki założone na ręce. Poczułam jak łzy momentalnie napływają mi do oczu.
- Jesteś bydlakiem- wykrzyknełam i oplułam go w twarz. To było złe posunięcie, ponieważ zaciśnął zęby i udeżył mnie w policzek, znowu.
- Oh, a ja tak się o ciebie martwiłem wczoraj- powiedział sarkastycznie. Wstał i podszedł do stolika przy oknie, wziął z tamtąd tacę i zmierzał z nią w moim kierunku.
- Masz na coś ochotę?- zapytał. Udawałam, że go nie słyszę, i zamknęłam oczy.
- Dobrze, jeżeli będziesz chciała z kimś pogadać to zakrzycz- poinformował po czym wyszedł z pokoju i zamknął go na klucz. Obróciłam głowę do poduszki i zaczęłam płakać, po chwili poszewka została mokra od moich słonych łez. Byłam bezsilna, ale jedyne o czym myślałam to o tym pieprzonym turnieju. Jeżeli mnie do tego czasu nie wypuści to nie zostanę najlepszą tancerką.
- Jaka ja jestem popaprana- westchnełam. Jeżeli oznaką zwariowania jest mówienie do siebie, to róbcie dla mnie miejsce w psychiatryku. Czas dłużył się niemiłosiernie, a ja gapiłam się cały czas w biały sufit. Promienie słoneczne rozjaśniały pokój i drażniły moje oczy. Mam nadzieję, że mama i Zayn zaczęli mnie już szukać, napewno. Zayn to typ nadopiekuńczego braciszka, teraz zapewne zamartwia się dlaczego nie zadzwoniłam do niego, albo nie odwiedziłam go w jego domu. Nagle drzwi się uchyliły i wszedł przez nie blondyn, który o ile dobrze pamiętam nazywał się Horan. Spoglądałam w niego, a kiedy nasze oczy się spotkał powiedział
- Nie martw się, nie mam zamiaru cię wypuścić-
- Dlaczego nie?!- byłam sfrustrowana, próbowałam się podnieść, ale zapomniałam o kajdankach.
- Myślisz, że chcę zadrzeć ze Styles'em, musiałbym upaś na mózg- zaśmiał się gorzko.
- Przyniosłem tylko coś do jedzenia- na stoliku postawił kanapki.
- Geniuszu, a jak mam to zjeść z kajdankami na nadgarstkach- ruchem głowy wskazałam na ręce.
- Harry miał rację mówiąc, że jesteś pyskata- powiedział po czym wyszedł i zamknął drzwi. Ta cisza była jak tortury, tortury które trwały bardzo długo. Z nudów zaczęłam gwizdać, tępo patrząc na drzwi i licząc, że tak zdenerwuje Harry'ego, że będzie musiał tutaj przyjść i mnie uciszyć. Słońce było już za widnokręgiem, gdy moje prośby się spełniły i do pomieszczenia wszedł Styles. Nie był zły, wręcz przeciwnie szeroki uśmiech gościł na jego twarzy.
- Czy mamy jeszcze humorki?- drażnił się ze mną.
- Nie będę ich mieć jeżeli mi wytłumaczysz, co ja tu robię?!- wykrzyczałam mu w oczy.
- Ty chyba nie słuchasz uważnie- powiedział przez zaciśnięte zęby. Pociągnął mnie za włosy, odchylając moją głowę.
- Czy kiedykolwiek miałaś uczucię, że ktoś cię śledzi? - zapytał w prost. Nie zamierzałam mu na nic odpowiadać, zwęził oczy i złapał teraz mój podbrudek.
- No dobrze, myślałem, że chcesz się czegoś dowiedzieć za nim to zrobię- szepnął do mojego ucha.
- Co zrobisz?- drżałam na myśl o mojej przyszłości. Zaczął mnie całować po szyi schodząc co raz bardziej w dół, wyrywałam mu się ale on trzymał mnie co raz mocniej. W końcu wziął się za moją bluzkę, ale odsunął się trochę i spojrzał na moją przerażoną twarz.
- Domyśl się- gdy jego oddech mnie owinął nie mogłam się poruszyć. Pocałował mnie jeszcze w usta i opuścił pokój.
-W co ja się do jasnej cholery wpakowałam- zaczęłam cicho łkać. Spuściłam głowę na dół i przyglądałam się swoim spuchniętym i zakrwawionym nadgarstką. Przypominałam sobie wspólne chwilę z rodziną, gdy jeszcze tata był z nami. Imprezy z przyjaciółmi i moje turnieje taneczne. Tak wiele osiągnełam, a taki dupek mi je zepsuje, cóż za ironia losu. Zaczęłam śpiewać kołysankę z dzieciństwa, po chwili zasnęłam.

                                          _________________________
                                               (Perspektywa Harry'ego) 


Jak ta mała słodko śpi- myślałem siedząc obok niej na łóżku.
- Chyba za bardzo ją wystraszyłeś- stwierdził Niall stając obok mnie.
- Ciszej bądź- szepnąłem stanowczo.
- Eh- zirytowany siadł obok mnie i także patrzył na Izzy.
- Ma rany na nadgarstkach- stwierdził.
- I?- moja cierpliwość dobiegała końca. Spojrzałem na blondyna i uniosłem jedną z brwi.
- Nie bądź bez uczuć Harry. Ona śpi możemy teraz przemyć rany za nim wda się zakażenie- prosił. Kiwnąłem głową na znak zgody i poszłem po apteczke. Horan zdjął kajdanki, a ja delikatnie obmyłem skaleczenia, lekko wzdrygneła się gdy alkochoł wchłonął w rane. Założyłem jej bandaż i nałożyłem znowu kajdanki. Dziewczyna zaczęła się budzić, więc szybko opuściłem pokój, aby mnie nie zauważyła.
                                 ________________________
                                            ( Perspektywa Izzy)

Nagle zaczęły mnie szczypać nadgarstki, powoli zaczęłam wstawać.
- Co się dzieje?- zapytałam ospale mając nadzieję na wyjaśnienie.
- Postanowiliśmy się tobą zając- wyjaśnił Horan.
- My? Styles także?- nie mogłam w to uwierzyć.
- Myślisz, że Harry nie ma uczuć, ale to nie prawda- szepnął i krzepiąco poklepał mnie po ręce.
- Nie wiem dlaczego taki miły facet jak ty, pomaga takiemu dupkowi ja on- powiedziałam oschle.
- Mam u niego dług, którego nigdy nie spłacę- wyjaśnił po czym wstał i otworzył drzwi. Wygląda na to, że jeszcze tu sobie posiedzię- sapnełam. Przewróciłam się na bok i zaczełam wpatrywać się w gwiazdy na niebie. Stwierdziłam, że to mieszkanie jest luksusowe, nie licząc krat w oknie. Zauważyłam spadającą gwiazdkę, wyprostowałam posturę na tyle na ile mogłam, zaciesneła powieki i kciuki.
- Błagam, błagam niech ktoś mi pomoże-szeptałam. Normalnie nie wierzę w zabobony, ale w tej sytuacji chwytam się każdego.
- Dlaczego to właśnie mnie spotkało- wyłkałam.
- Harry!- wykrzyczałam, po chwili słyszałam dźwięk otwieranych drzwi.
- Czego?- zapytał zdenerwowany. - Powiedziałeś, że jak czegoś będę chciała to mam cię zawołać- powiedziałam udając rozpieszczoną dziewuche.
- Powiedziałem, że gdy będziesz chciała pogadać- poprawił mnie.
- Ale, kiedy już tu jesteś to mam prośbę- powiedziałam.
- Jaką?- zaśmiał się pod nosem nadal stojąc w drzwiach.
- Jestem człowiekiem, także muszę korzystać z toalety- wyznałam.
- Eh jeśli musisz- rzekł znużony. Pociągnął mnie za ramię w stronę drzwi, a później w zdłuż korytarza. Zatrzymał się przy ostatnich drzwiach i pozwolił wejść. Łazienka była olbrzymia i piękna, nie stety tu także okna były zakratowane. Odświeżyłam się, ale postanowiłam go jeszcze powkurzać, siadłam na brzegu wanny i zaczełam czesać włosy, na których było wiele strąków. Później wymyśliłam jeszcze wiele innych drobnostek, aż w końcy Harry się złamał i gwałtownie otworzył drzwi. Zaśmiałam się gwałtownie, gdy zobaczyłam jego minę
- Myślisz, że to śmieszne? Co?- złapał mnie za kołnierz bluzki i odprowadził do mojego więzienia. Wepchnął mnie do środka i zamknął drzwi, byłam bardzo zadowolona.

// Anika

wtorek, 28 stycznia 2014

Rozdział 1

Po jakże intensywnych zajęciach byłam wyczerpana, ale również zaintrygowana. Bardzo chciałabym zatańczyć w tej dwójce na konkursie tanecznym, ale muszę bardzo ciężko trenować by to osiągnąć. Zdaję sobie sprawę że na tych zawodach będzie bardzo dużo wpływowych osób z dziedziny tańca. Jeśli by mnie tam zauważono mogłabym wybić się i robić to co tak kocham czyli tańczyć. Otrząsnęłam się ze swoich rozmyśleń i rozejrzałam po pomieszczeniu, dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że jestem sama na dużej sali tanecznej. Udałam się do szatni, aby szybko się przebrać i wrócić do domu, by wziąć gorący prysznic. Gdy byłam już gotowa ruszyłam ku drzwiom studia tanecznego. Chwyciłam za klamkę i od razu uderzył we mnie powiew chłodnego wieczornego powietrza. Był kwiecień moja znienawidzona pora roku, czym prędzej podbiegłam do mojego Audi. Po wielokrotnych próbach odpalenia samochodu dałam sobie spokój. Szybko wyszłam z auta i trzasnęłam drzwiami, postanowiłam że do domu pójdę pieszo. Niestety moja dzielnica była bardzo oddalona od Road Street, ale zaryzykowałam i ruszyłam przed siebie. Szłam ulicami Londynu, gdy na drodze stanęło mi dwóch chłopaków w moim wieku.
- Gdzie idziesz?-zapytał blondyn, zastępując mi drogę. Objęło mi mowę i nie wiedziałam co zrobić.
- Co taka ładna dziewczyna robi w tak obskurnej dzielnicy jak ta, o tej porze?- zapytał drugi. Zaczęłam uciekać, gdy nagle poczułam szarpnięcie za nadgarstek, a po chwili stałam twarzą w twarz z moim oprawcą. Miał czarne, kręcone włosy i szmaragdowe oczy. Naglę zdałam sobie sprawę, że to ten sam chłopak , który wpadł na mnie w studiu. Zaciągnął mnie w stronę nie oświetlonego zaułku, stwierdziłam, że tak łatwo mnie nie wypuści.
-Znowu się spotykamy-szepnął wprost do mojego ucha przy tym przygryzając lekko jego płatek. Zaskoczona gestem chłopaka zwiększyłam między nami dystans, lecz nie trwało to długo, ponieważ przycisnął mnie do swojego torsu. W pewnej chwili przywarł swoje usta do moich, zdezorientowana nie wiedziałam, co właściwie się dzieje. Jakbym pierwszy raz widziała świat na oczy, gdy wreszcie zdałam sobie sprawę, co tak na prawdę się dzieje, zaczęłam wyrywać się z mocnego uścisku chłopaka. Niestety jego ręce tylko zacieśniły się wokół mojego ciała, co lekko mnie zabolało. Gdy wreszcie się ode mnie oddalił zrobiłam parę kroków w tył, by zaczerpnąć świeżego powietrza. Nagle przypomniałam sobie że w tylnej kieszeni znajduje się mój telefon, bez namysłu sięgnęłam po mojego iPhon'a i starałam się wykręcić numer mojego brata Zayn'a. Jest ode mnie starszy o dwa lata. Dawniej mieszkaliśmy razem, ale gdy zamieszkał z nami nasz ojczym, wyprowadził się. Od tamtej pory jest dla mnie bardzo opiekuńczy, w porównaniu z przeszłością. Jednak nawet nie zdążyłam wpisać dwóch pierwszych liczb numeru, ponieważ telefon zniknął mi z przed oczu. Zaczęłam się rozglądać w poszukiwaniu mojej komórki. Jedyne co ujrzałam to wściekłą minę zielonookiego. Rozchyliłam usta, lecz wyprzedził mnie uciszający gest ręki towarzysza.
-Pozwól, że ja to zatrzymam-warknął jednocześnie chowając urządzenie do tylnej kieszeni swoich spodni.
-Odpierdol się od mojego nowego telefonu!-krzyknęłam wymachując rękoma w powietrzu.
-Jak śmiesz ...-zaczął, po czym zamachnął się i w ułamku sekundy jego dłoń wylądowała na moim policzku, co wywołało cichy pisk wydobywający się z mojego gardła.
-Czemu to robisz?-powiedziałam szlochając przy tym cicho.
-Czemu co robię?-warknął drwiącym ze mnie głosem.
-T-to wszystko-odpowiedziałam jąkając się.
-Pewnych rzeczy nie zrozumiesz kochanie-mówił z sarkazmem.
Czułam się jak by w jednej chwili świat załamał mi się pod moimi nogami. To wszystko było jak jeden wielki zły sen. Nagle, naszą jakże rozkoszną rozmowę przerwał hałas nadjeżdżającego samochodu. Czarny Land Rover zatrzymał się parę metrów od nas. Z jego wnętrza wyłoniła się wysoka postać przystojnego blondyna. Uświadomiłam sobie, że to ten sam chłopak, który wcześniej wraz z moim rozmówcą zastąpił mi drogę, podczas mojego powrotu do domu.
W pewnym momencie zostałam szarpnięta za przedramię, co automatycznie obróciło moje ciało w stronę napastnika. Mój wzrok napotkał zielone oczy chłopaka uprzednio rozmawiającego ze mną.
-Możesz pomarzyć o powrocie do swojego mieszkania,mała...-mruknął.
-Harry! Pospiesz się!-zawołał blondyn. Nie miałam pewności, ale zdawało mi się, że właśnie poznałam imię jednego z nich. Był nim loczek.
-Zamknij się Horan-odchrząknął mu, ciągnąc mnie w stronę auta. Chcąc się uwolnić, przygniotłam piętą palce u stóp przeciwnika. Ten zawył z bólu, ale nie puścił mnie. Po upływie około minuty, chwycił me ramiona i z całych swoich sił wepchnął do środka Land Rover'a. Naburmuszona wygięłam dolną wargę w wyrazie grymasu, na co Harry zachichotał pod nosem. Spojrzałam na szatyna mając nadzieje, iż pozwoli mi cokolwiek powiedzieć. Uniósł brwi pytająco, co wzięłam jako danie mi możliwości do zadania pytania, jakie mnie męczyło.
-Gdzie my jedziemy-spytałam zmieszana.
-Zobaczysz-syknął jadowicie wpatrując się w moje tęczówki z niepokojem.
-Powiedz mi teraz-rozkazałam krzyżując ręce na piersi.
-Nic ci nie powiem-machnął ręką unikając mojego wzroku.
-W takim razie mnie wypuści!-zażądałam prostując plecy, by wyglądać trochę poważniej.
-Pff chyba żartujesz-prychnął przywracając oczami. Nagle do głowy przyszedł mi głupio, bolesny, ale prosty sposób na ucieczkę z auta. Postanowiłam uchylić drzwi znajdujące się po mojej prawej i wyskoczyć. Przesunęłam się nieco w prawo a następnie złapałam za klamkę. Zerknęłam na chłopców, by upewnić się, że mnie nie obserwują i gdy potwierdziły się moje domysły, pociągnęłam za metalowy uchwyt i już miałam skakać kiedy poczułam oplatającą mnie w tali rękę.

- Co ty kurwa robisz? Chcesz się zabić?!- skarcił mnie zamykając samochód. Nie wiedząc co powiedzieć spuściłam głowę w dół pozwalając włosom opaść na mą twarz.
- Hej... - szepnął Harry pokazując mi gestem reki swoje kolana. Zdziwiona puściłam mu skonsternowane spojrzenie, na co momentalnie uchwycił mnie w pasie i z siedzenia obok przeniósł na swoje nogi. Jedną dłonią podtrzymywał moje plecy, a drugą położył na mym udzie. Zawstydzona starałam się oddalić troszkę od chłopaka, ale ten nie pozwolił mi. - Mam nadzieje, ze gdy będę się chciał wreszcie z tobą zabawić, to nie będziesz się tak wyrywać - powiedział, powodując ciarki w dole mych pleców. Nagle poczułam jak odpływam. Powieki stawały się coraz cięższe, a mięśnie rozluźniły pod wpływem ciepłego dotyku zielonookiego.
                                                   ___________________________
                                                     (Perspektywa Harry'ego)

- ej... Mała... Halo?! Wszystko okey?! Niall! Ona zemdlała! Zatrzymaj się!

//Liv

poniedziałek, 27 stycznia 2014

Prolog

-Mamo, ja już idę- wykrzykuję kiedy biorę kluczyki i torbę gdzie znajdują się moje ciuchy do tańca.
- Dobrze Izz, ale wróć przed kolacją- powiedziała, ledwo ją usłyszałam, ponieważ wsiadałam do mojego auta. Ustawiłam lusterka, zapiełam pas i wyjechałam z naszej bezpiecznej dzielinicy w południowej części Londynu. Szkoła taneczna znajduję się na Road Street, gdzie nie jest zbyt bezpiecznie. Chodze tam tylko dlatego, że uważają mnie za najlepszą. Czas szybko mi płynie i parkuję już przy budynku szkoły, biorę torbę w ręce i biegnę do drzwi uciekając przed deszczem. - Dzień dobry- mówię pani w recepcji po czym kieruję się do szatni. Gdy jestem już w środku wyciągam strój i odtwarzacz muzyki. Na tańcach zazwyczaj zakładam dresy i top, w przeciwieństwie do liceum, gdzie muszę nosić mundurek. Kiedy jestem już gotowa związuje moje brązowe włosy w kucyk. Zakładam słuchawki na uszy i włączam moją ulubioną piosenkę. Idę korytarzen, gdy na coś wpadam i upadam na podłogę, wstaję natychmiast, a przedemną stoi chyba najprzystojniejszy chłopak jakiego widziałam. Ma długie brązowe włosy i zielone oczy. - Jak chodzisz!- wykrzyczałam na niego, podnosząc moje MP3 z podłogi. - Najpierw popatrz na siebie, no chyba, że cały czas myślisz o niebieskich migdałach- warknął pocierając głowe, gdzie napewno jest już mały guz. - Dowcipniś się znalazł- szepnełam i poszłam na moje zajęcia, na które i tak byłam już dawno spóźniona. Koledzy właśnie się rozgrzewali, więc szybko dołączyłam do nich. Ten chłopak zapewne poszedł na siłownie, która jest obok szkoły tańca. Dzisiaj układ poszedł mi bardzo dobrze hip hop to jest mój styl. - A teraz mam dla was wiadomość- moje rozmyślenia przerwała instruktorka. - Dwoje was pojedzie na bitwe taneczną do Manchesteru- cała sala była podekscytowana. - Zapisywać możecie się od dzisiaj, a konkurs wewnątrz szkoły za miesiąc- dodała po czym pozwoliła nam się zapisać.