czwartek, 27 lutego 2014

Rozdział 6

- Izzy- wyszeptał podekscytowany Chris.
- Co tam słychać?- zapytał lustrując mnie od góry do dołu. Zamurowało mnie. 2 lat temu gdy ten palant wyjechał myślałam, że będe mieć spokój. Niestety, tak się nie stało.
- Co ty tu robisz?- zacisnełam ręce w pięści tak, że kłykcie mi zbielały.
- Nie cieszysz się?- podniósł mój podbrudek do góry i spojrzał mi prosto w oczy. Zrobiło mi się nie dobrze.
- Dlaczego wróciłeś?!- wykrzyczałam mu w twarz wzbudzając zainteresowanie przechodniów.
- Spokojnie Izzy- warknął. Złapał mnie za nadgarstek i pociągnął za sobą. Zaczełam mu się wyrywać, ale jego uścisk był za mocny. Zatrzymał się dopiero, gdy znaleźliśmy się w zaułku. Tym samym, gdzie Harry mnie porwał.
- Po co mnie tu zaprowadziłeś?- zapytałam chłopaka, który stanął na przeciwko mnie.
- Musimy coś sobie wyjaśnić- odpowiedział.
- Ph- pokręciłam lekko głową i odeszłam na pare metrów od niego, nie opuszczając zaułka.
- Wszystko jest wyjaśnione- zaprzeczyłam. Chris podszedł do mnie i dotknął mojego ramienia.
- Izzy, ja... się zmieniłem- mówił cichym i łagodnym tonem.
- Tacy jak ty nigdy się nie zmieniają- wysyczałam mu w twarz. Strzepneła jego ręke i kucnełam przy ścianie.
- Nigdy nie zapomnę jak mnie traktowałeś. Kochałam cię- ukryłam twarz w dłoniach i zamknełam oczy. - A ja cię nadal kocham- zapewnił Chris.
- I co? Myślisz, że jak wrócisz po tym wszystkim to ci wybaczę?- spojrzałam na niego i wstałam z brudnego chodnika.
- Nie- zaprzeczył, zmierzałam w kierunku wyjścia, ale Chris złapał mnie za nadgarstek. - Izzy, jak myślisz dlaczego wróciłem?- zapytał.
- Ponieważ jesteś psycholem?- odpowiedziałam pytaniem. Uśmiechnął się lekko pod nosem, złapał mnie w talii i zaczął całować. Serce zaczeło galopować jak szalone. Szarpałam się, ale on nie puszczał,w końcu poddałam się.
- Izzy, nie uciekniesz mi już- wyszeptał mi do ucha.
- Ej! łapy przy sobie- znałam ten głos. Obróciłam się i zobaczyłam Harrego. Zmierzał w naszym kierunku i był bardzo zły.
- Bo co mi zrobisz?- zapytał Chris. Style's złapał chłopaka za ręke i wygiął ją w dziwnym kierunku. Mój ex zawył głośno i upadł na ziemie. Tym samym ja także. Zanim moja głowa rozbiła się o chodnik coś, a raczej ktoś mnie złapał. Otworzyła oczy i spojrzałam na mojego wybawce. Każda kobieta chcę znaleźć swojego rycerza na białym koniu, ale mi musiał się trafić Harry Style's.
- Dzięki- powiedziałam otrzepując się z brudu. Spojrzałam na miejsce, gdzie teraz leżał nieprzytomny Chris.
- Zmywajmy się zanim ktoś nas zauważy, albo on się obudzi- Harry wziął mnie za rękę i razem zmierzaliśmy do auta. Nadal był kwiecień, ale i tak było gorąco, co mi pasowało. Gdy zauważyliśmy samochód przyspieszyliśmy kroku i szybko wsiedliśmy do środka. Kiedy jechaliśmy już do domu nikt z nas nie zamierzał zacząć rozmowy.
- Wygrałaś?- pierwszy odezwał się Harry
- Drugie miejsce- wyjaśniłam.
- Aha- mruknął pod nosem.
- Tylko tyle?!
- A co? Korone mam ci zrobić?- zaśmiał się głośno
- No przynajmniej podziękować- osunełam się na swoim fotelu i wydełam usta.
- Oh, uśmiechnij się- poprosił. Byłam zdziwiona tym gestem, w końcu to chyba najbradziej ludzki odruch Harrego od mojego porwania. Posłuchałam go, ale wyszło coś na wygląd grymasu.
- Izzy- uśmiechnął się szeroko ukazując rząd białych zębów. Jedno musiałam przyznać, był przystojny.
- Myliłam się- bąknełam.
- W czym?- jego humor nadal nie mijał.
- Jesteś w porządku Harry- wyjaśniłam.
- To miło, a tamten chłopak?- spytał.
- Mój były, on... znęcał się nademną- wyznałam.
- A teraz wrócił- zgadywał.
- Yhym- potwierdziłam.
Po chwili parkowaliśmy już pod domem. Wysiadłam z auta i udałam się do środka. Traktowałam to mieszkanie jak wałsne. Jestem dziwna, normalna dziewczyna uciekła by teraz, a ja z własnej woli idę do
paszczy lwa. W dodatku godzę się na to wszystko. W holu zdjełam płaszcz i skierowałam się do mojego pokoju, ale drzwi do niego były zamknięte.
- Harry!- zawołałam chłopaka.
- Tak?- podszedł mnie od tyłu i objął w pasie.
- Dlaczego drzwi są zamknięte?- zapytałam zdejmując jego dłonie z mojej talii.
- Zamknij oczy- szepnął mi do ucha. Posłuchałam go, a później szłam za nim wzdłuż korytarza. Nagle staneliśmy, ale nadal nie otwierałam oczu.
- Już- powiedział Style's.
Właśnie stałam przed najpiękniejszym pokojem świata.
Przy jednej ścianie były lustra i parkiet do tańca, a z drugiej wielkie łóżko.
- Podoba się?- zapytał.
- Wow- zabrakło mi mowy. Weszłam powoli do pokoju, ale ta cudowna scena szybko przemieniła się w piekło. Harry zamknął drzwi sypialni i kierował się do mnie.
- Już czas Izzy- powiadomił.
- Czas na co?- byłam przerażona.
- Na ciebie- podszedł do okna i zasłonił je. Zaraz potem zamknął jeszcze drzwi do łazienki i zasłonił lustra. Stałam tam jak sparaliżowana, nic nie mogłam zrobić ani powiedzieć.
- Izzy, jesteś wyjątkowa... inna niż wszystkie- zaczął Harry.
- Ale zrobisz ze mną to samo co z innymi- dodałam.
- Jak już mówiłem jesteś inna i to mnie w tobie pociąga- odsłonił moje włosy z karku i zaczął mnie całować po szyji.
- Harry, proszę cię nie rób mi tego- łzy spływały z kącików oczu, ale nie wyrywałam się, a wręcz przeciwnie chciałam tego.
- Kocham cię, nie to co inne- powiedział między pocałunkami.
Gdzieś już to słyszałam- pomyślałam.
- Harry... nie- wyłkałam. Ale on zaczął zdejmować moje ubrania, aż w końcu leżały na podłodzę. Całował mnie łapczywie, a ja tego nie odwzajemniałam. Najwyraźniej chłopakowi to psaowało. Gdy odzyskałam władzę w cielę zaczełam się szamotać i wierzgać nogami.
- Izzy- warknął- przestań, a nic ci się nie stanie.
- To raczej ty przestań, a ja nie zaczne krzyczeć- ostrzegłam. Następnego ranka obudziłam się przy Harrym wtulona w jego pierś. Wstała jak opażona i rozejrzałam po bokach.
- Jak tam kotku?- zamruczał. Nie odpowiedziałam mu i wstałam z łóżka. Przypomniałam sobie w tej chwili, że jestem goła. Podniosłam szlafrok z krzesła i nałożyłam go szybko na siebie.
- Mam dla ciebie jeszcze jedną niespodziankę- powiedział zakładając spodnie.
- Tak? A jaką?- spytałam oburzona.
- Zobaczysz za chwilę- odpowiedział- i ubierz to- wręczył mi mały pakunek z Victoria's secret.
- Dobrze- posłusznie wstałam i udałam się do otwartej już łazienki. Chciałam ubrać coś normalnego. Tam doznałam szoku. Harry kazał mi założyć czerwoną mini, bardzo mini. Ale założyłam sukienkę, a do tego szpilki tego samego koloru.
Włosy rozpuściłam i rozłożyły soę falami na ramionach. Wyglądałam niezwykle. Powoli zeszłam na dół, gdzie Harry miał dla mnie niespodziankę. Przy stolę kuchennym siedział Harry, Niall i jeszcze dwóch facetów.
- Dzień dobry- przywitałam się. Mężczyźni nic nie odpowiedzieli tylko zaczeli mnie oglądać od góry do dołu, zatrzymując się na pewnych miejscach ciała. W końcu jeden z nich podszedł do mnie i objął w pasie.
- No Harry faktycznie nie zwykła. Bierzemy ją- skierował się do Styles'a.
- Co?!- byłam oburzona- gdzie bierzecie? Mężczyzna wyjął grube pliki banknotów i wręczył mu je.
- Jest nie zła- przyznał drugi.
- Zaprowadź ją do auta- rozkazał Niall'owi. W jednej chwili zrozumiałam wszystko.
- Style's jesteś podłym sukinsynem- wykrzyczałam mu w twarz. Harry walnął mnie w twarz i wyszedł z pomieszczenia.
- Ooo niegrzeczna, takie lubie- powiedział wyższy mężczyzna biorąc mnie za pośladek. Niall walnął go w brzuch z czego wywiązała się bójka. Niższy facet pociągnął mnie za ramie i wywlukł z domu. Wepchnął mnie do czarnego suva i zamknął drzwi. Ruszyliśmy w nieznaną drogę, a gdy dotarliśmy facet wyciągnął mnie ze środka i popchnął do czarnych drzwi. Wiedziała gdzie jestem, ale spodziewałam się już w domu, że Styles to zrobił. Po prostu Harry sprzedał mnie do burdelu.
//Anika

czwartek, 13 lutego 2014

Rozdział 5

Kiedy Harry wyszedł zaczęłam intensywnie rozmyślać, sama nie wiem o czym. Po prostu chciałam zabić ten niemiłosiernie dłużący się czas. Myślę, że zaczynam wariować przez to wszystko co przeszłam w ostatnich dwóch dniach spędzonych w tym piekle. Nawet nie zauważyłam, kiedy ktoś stanął w drzwiach pokoju. Na początku nie mogłam dostrzec kto to, lecz po chwili zdałam sobie sprawę, że to Harry. Przecież było jasne, iż nie zostawi mnie tak w spokoju. Zawsze musi mnie dręczyć, nie może chociaż raz kurwa odpuścić. Ku mojemu zdziwieniu nie odezwał się, tylko wpatrywał w moje oczy. Stał tak w kompletnej ciszy przez jakiś czas. Nie chciałam przerywać tego momentu, ponieważ nie wiedziałam czego można się teraz po nim spodziewać, oraz wolałam go nie wkurzać. Różnie mogło by się to skończyć. Minęło parę minut gdy wreszcie chłopak się ruszył i wyszedł z mojego pokoju. Byłam bardzo zdziwiona jego zachowaniem. Bardziej bym się spodziewała po nim jakiś krzyków i próby dowalania się do mnie. Na prawdę nie mogłam zrozumieć już tych jego humorków.

(Parę tygodni później) 

Od tamtego pamiętnego zdarzenia minęło parę tygodni. Harry cały czas zachowywał się jakoś dziwnie trochę odpuścił jednak nie chciał mnie wypuścić, nie wiadomo ile bym go prosiła i tak nie zmieniał zdania. Chociaż pozwolił mi tańczyć na tej niesamowitej sali, której widok zawsze mnie oszałamiał. Jednak nie pozwalał mi zostawać na niej samej. Zawsze mi towarzyszył. Nie wiem czym to było spowodowane tym, że bał się, iż spróbuję uciec czy tym, że lubił patrzeć, jak tańczyłam. To i tak nie istotne. Mogłam ćwiczyć i nadal nie wyszłam z wprawy. Martwiła mnie moja rodzina, która nie wiedziała przez ten czas gdzie się znajduję. Na pewno mama i Zayn odchodzili od zmysłów. Weszłam z chłopakiem do mojego 'więzienia' i od razu opadłam na łóżko wykończona po codziennym treningu. 
- Kiedy masz zamiar mnie wypuścić?- spytałam zmęczonym głosem, chociaż i tak znałam odpowiedź.
- Nie wiem - odpowiedział chłopak z uśmieszkiem na twarzy.
- Bo wiesz... za dwa dni są moje zawody i... bardzo bym chciała w nich wziąć udział - powiedziałam pełna nadziei.
- Wiem, ale jak ci już mówiłem : mało mnie to obchodzi - odparł tym irytującym mnie tonem głosu.
- Wiesz co... dupek z ciebie - syknęłam ze złości.
- Coś ty powiedziała? - warknął.
- To co usłyszałeś! - westchnęłam. Przecież chyba mówię wyraźnie?!
- Powiedziałem żebyś powtórzyła! - wymamrotał przerażającym tonem głosu. 
- Nie mam zamiaru ci tego powtarzać... - bąknęłam ze strachu. Był coraz bardziej wkurzony moim zachowaniem. Niespodziewanie chłopak przyparł swoim ciałem do mojego tak, że nie mogłam się poruszyć. Byłam przerażona tym, co może się teraz zdarzyć. Zaczęłam uderzać w niego pięściami, ale tak szybko jak to zrobiłam złapał mnie za ręce i przytrzymał je za moją głową. 
- Teraz powtórz to co powiedziałaś -pochylił się nade mną  i wyszeptał mi do ucha. Nie wiedziałam co mam zrobić. Bałam się jego reakcji, więc siedziałam cicho.
- Przecież powiedziałem, żebyś powtórzyła! Głucha jesteś czy co? - krzyknął tak, że aż podskoczyłam.
- P-powiedziałam że jesteś dupkiem- odparłam.
- Pożałujesz tego - warknął, a w jego oczach błysnęła wściekłość i pożądanie.
Przełknęłam głośno ślinę. Naparł na mnie swym ciałem jeszcze bardziej, chociaż nie wiedziałam, że to jeszcze możliwe. Zaczął kreślić drogę od mojej kości policzkowej do klaki piersiowej. Poczułam, jak wpija się swoimi ustami w moją skórę. Ssał ją coraz bardziej zachłannie. Wiedziałam że będę mieć po tym dużą malinkę. Pod wpływem jego dotyku z moich ust wydostał się cichy jęk. Chłopak podniósł głowę by podziwiać swoje dzieło. Otrząsając się z tego stanu, zaczęłam wyrywać się z uścisku Harry'ego. Chyba zrozumiał, że nie mam zamiaru grać z nim w te gierki, ponieważ powoli podniósł się ze mnie i po chwili leżał obok na łóżku. Spojrzałam na niego przestraszonym wzrokiem, ale nic się nie wydarzyło. Odetchnęłam z ulgą. Mam nadzieję, iż jak na dziś to będzie koniec wrażeń. Jednak się myliłam. Przyciągnął mnie do siebie i dłonią zaczął masować wewnętrzną stronę mego uda, a serce jak na za wołanie przyspieszyło swoje obroty. Miałam już tego dość. Nie jestem i nie będę nikogo zabawką! Co on sobie myśli? Harry skutecznie przerwał moje rozmyślanie i przywarł do moich ust swoimi. Były takie miękkie i rozgrzane. Chwilę później zdałam sobie sprawę z tego, co się dzieje. Pod wpływem jego ust oddałam pocałunek, sama nie wiedząc co robię. Gdy chłopak w końcu się ode mnie oddalił, z trudem łapaliśmy powietrze.  
- Teraz wszyscy będą wiedzieć, że należysz do mnie - odparł nawiązując do zrobionej przez siebie malinki. 
- Nie, nie należę do ciebie ani do nikogo innego. Nie traktuj mnie jak jakąś rzecz - odparłam oburzona jego zachowaniem.
- Kim ty jesteś żeby mi mówić jak mam kogo traktować? Będę robił co mi się podoba... - syknął. Nie wiedziałam co odpowiedzieć, więc tylko bąknęłam- Okey. Byłam zmęczona. Obróciłam się na bok i zapadłam w głęboki sen. 

Obudziły mnie uporczywie przedostające się do środka promienie słoneczne. Powoli otworzyłam swoje zaspane oczy. Po chwili zdałam sobie sprawę, że nie leżę już na miękkiej poduszce tylko jestem wtulona w tors chłopaka. Szybko podniosłam się, by po chwili opaść obok. 
- Przepraszam - bąknęłam cicho lekko zawstydzona. Chłopak zaczął się śmiać z mojej reakcji. Momentalnie mą twarz pokrył rumieniec. Harry patrzył na mnie uporczywym wzrokiem, kiedy myślałam, że coś się wydarzy, jego telefon zaczął dzwonić. Odetchnęłam z ulgą. Gdy chłopak usłyszał pierwsze słowa rozmówcy spojrzał na mnie i wyszedł z pokoju. Byłam ciekawa co się stało, że nie chciał przymnie rozmawiać, a zarazem przestraszona. Po paru minutach stanął w drzwiach. Nie wiedziałam czego mam się po nim spodziewać.
- To chyba twój szczęśliwy dzień - odparł smutno.
- Czemu? - spytałam.
- Ponieważ muszę załatwić pewną sprawę, a nie mogę cię w tym czasie niańczyć, więc pomyślałem, że skoro masz dzisiaj te zawody i tak bardzo ci na nich zależy, to cię na nie wypuszczę - rzekł. Na mojej twarzy od razu pojawił się wielki uśmiech byłam zadowolona, iż w końcu będę wolna i co najważniejsze wreszcie pokaże na co mnie stać.,
- Nie ciesz się tak skarbie. Powiedziałem, że wypuszczam cię, ale tyko na ten twój konkurs. Nic więcej! - powiedział z tym swoim uśmieszkiem na twarzy. Ten to umie popsuć mi humor. Po naszej rozmowie Harry ruszył ze mną na salę taneczną, żebym mogła jeszcze potrenować układy przed turniejem. Ćwiczyłam tak chyba przez dwie godziny. Później zostałam odprowadzona do łazienki żebym mogła się przygotować do drogi. Kiedy byłam już gotowa wyszłam z niej i wpadłam na loczka stojącego pod drzwiami. Chłopak chwycił mnie za dłoń i splótł nasze palce. Szliśmy w kierunku, jak mi się wydawało wyjścia. Gdy już stanęliśmy na zewnątrz zielonooki otworzył mi drzwi od strony pasażera, po czym ruszył na swoje miejsce kierowcy, po czym już jechaliśmy ulicą. Po dwudziestu minutach drogi zajechaliśmy pod chale na której odbywały się zawody. Chwyciłam z klamkę by wysiąść z samochodu, lecz chłopak mnie powstrzymał. Spojrzałam na niego zdziwionym wzrokiem.
- Pamiętaj niczego nie próbuj, bo i tak cię znajdę. Tylko nie będę już taki miły -warknął głośno. Przełknęłam głośno ślinę i poruszyłam głowową potakująco. Szybko wydostałam się na zewnątrz i weszłam do budynku. Po drodze na wyznaczone miejsce natknęłam się na moją przyjaciółkę Emmę. 
- Gdzieś ty była wszyscy się o ciebie martwiliśmy nikt nie wiedział, co się z tobą stało. Wszystko dobrze? - spytała
- Tak. Miałam tylko mały problem -  odpowiedziałam.
- Okey, a teraz przygotuj się! Zaraz twoja kolej - odparła. Poszłam za kumpelą się przebrać i porozciągać. Kiedy nadeszła moja kolej dziewczyna mnie zatrzymała.
- Idź tam i pokaż, że możesz to wygrać - dodawała mi otuchy. Uśmiechnęłam się do niej i ruszyłam przed siebie. Gdy tyko stanęłam na scenie ogarnęła mnie trema, lecz kiedy muzyka zaczęła grać a ja tańczyć wszystkie obawy zniknęły. Byłam tylko ja i muzyka, a gdy piosenka się skończyła zeszłam ze sceny zadowolona ze swojego występu. Mówiąc szczerze byłam z siebie dumna. W końcu miałam szansę wygrać. Kiedy wszyscy już zatańczyli, czekaliśmy w skupieniu na werdykt sędziów.Po przeczytaniu wyników, byłam zawiedziona, ale także zadowolona. Przecież drugie miejsce nie jest takie złe. Chociaż liczyłam, że wygram. Nie zawsze się ma to, co się chce prawda? Po odebraniu nagród poszłam się przebrać i wyszłam z budynku myśląc, że Harry już czeka, jednak kiedy tylko znalazłam się na zewnątrz, nie zastałam go siedzącego w czarnym Land Roverze. Pomyślałam, iż to wspaniała okazja, żeby się od niego wyrwać, więc ruszyłam małą uliczką przed siebie by dojść do swojego domu. Bardzo tęskniłam za moją mamą i Zayn'em. Tylko za jedną, jedyną osobą nie tęskniłam za moim ojczymem. To przez niego mój brat się od nas wyprowadził. Nienawidzę go. Po prostu robi wszystko, żeby mnie tylko zdenerwować. Co z tego że zarabia na naszą rodzinę. Mnie i tak to nie obchodzi.
Gdy tak rozmyślałam wpadłam na coś, a raczej na kogoś. Powoli podniosłam wzrok i napotkałam spojrzenie mojego byłego chłopaka Chris'a. Byłam przestraszona myślałam, że się już od niego uwolniłam kiedy zaczął się nade mną znęcać.

//Liv

niedziela, 9 lutego 2014

Rozdział 4

    3 dni, już 3 dni siedziałam w tym „więzieniu" i byłam bezsilna. Zapewne po tym co zaraz stwierdziłan pomyślicie, że jestem wariatką, ale ja chciałam żeby było już po wszystkim. Dokładnie. Niech Style's przyjdzie tutaj i niech mnie zgwałci. Momentalnie się rozpłakałam, poczułam jak narasta we mnie furia. Nie nawidzę Harrego, nie nawidzę tego miejsca, nie nawidzę siebie. W porywie gniewu przewruciłam stolik nocny. Szklanka, która na nim była roztrzaskała się. Tylko jedno przychodziło mi do głowy w tej chwili. Wzięłam najostrzejszy kawałek szkła i zamierzałam przeciąc sobie żyły. Niestety coś nie poszło po mojej myśli. Ktoś podszedł mnie od tyłu i gwałtownie wyrywał mi go z ręki. Oczywiście był to zielonooki. W ułamku sekundy jego ręka wylądowała na mojej twarzy.
- Czy ty naprawdę jesteś taką idiotką?- było to pytanie retoryczne, ale bardzo chętnie odpowiedziałam mu.
- Pomyślmy, hmmm... nie. W końcu to nie ja porywam bezbronną dziewczynę, tylko dlatego, że jestem psycholem- zwęziłam oczy i przyglądałam się jego reakcji w skupieniu. Był lekko zdziwiony, miałam nadzieje, źe udeżyłam w jego czuły punkt. Uśmiechnełam się chytrze, nie czułam już bólu po uderzeniu. W oczach Harrego narastała furia. Zaczełam się bać, teraz chyba naprawdę przesadziłam.
- To było przegięcie- wysyczał, po czym ruszył do drzwi, i wbrew moim nadziejom nie opuścił go. Wręcz przeciwnie zamknął je na klucz i kierował się w moją stronę. Strach sparaliżował mnie, nadal klęczałam przy przewróconym stoliku i gapiłam się na niego. Szybko przesunełam się w stronę przeciwległej ściany. To było złe posunięcie. Harry miał mnie w garści, wziął mnie na ręce i zaniósł na niewygodne łóżko. Założył mi na ręce kajdanki, z których zrezygnował za moje „dobre" sprawowanie.
- Masz coś jeszcze do powiedzenia?- zapytał.
- Harry...- przybliżył ucho do moich ust i uważnie nasłuchiwał następnych słów.
- Goń się- wyszeptałam dokładnie. Kropla przelała czare goryczy i loczek był gorzej niż zły, albo wkurzony. Wziął mój podbrudek w dłoń i obracał twarzą w prawo i w lewo. Tak jakby chciał lepiej poznać swoją ofiarę.
- Harry, do diabła co ty robisz!- wykrzyczał Horan stukając pięścią w drzwi. Dźwięki nie ustały, a Style's nadal wpatrywał się we mnie ze zwężonymi oczyma. Pewnie zastanawiał się co najpierw zrobić: zgwałcić i zaklebnować czy na odwrót.
- Izzy, Izzy, Izzy czy ty zawsze musisz doprowadzać mnie do takiego stanu?- zapytał z goryczą.
- Sam się doprowadzasz do niego- odpowiedziałam. Nieoczekiwanie moje słowa zadziałały na Harrego jak zimny prysznić. Zielonooki otworzył usta jakby chciał coś powiedziec, ale zaraz szybko je zamknął. Na mojej twarzy zagościł lekki uśmiech, cudownie było patrzeć na Styles'a, który nie wie co ma powiedzieć. Po chwili chłopak wstał gwałtownie i wyszedł z pokoju przewracając stolik. Hmm chyba jedyne co może umilić mi pobyt tutaj to takie chwilę. Myśląc o tym zrobiło mi się przykro. No właśnie ile ja tu jeszcze pobęde, miesiąc, dwa, rok...-a może na zawsze- szepnełam łamiącym głosem. Codziennie rozpaczałam nad moim stanem, ale nic po za tym. Muszę wymyślić jakiś plan ucieczki, najlepiej szybki. Muszę zdążyć na turniej, dobra już koniec z tym konkursem. Ja chcę do mamy, chcę... znowu drażnić się Zaynem. Miałam tak piękne życie, a go nie doceniałam. Ile bym dała za choćby namiastkę tego wszystkiego. Głęboko westchnełam i zamknełam oczy, aby się skupić.
- Jak to zrobić, jak?- myślałam na głos nie zauważając wchodzącej osoby.
- Co zrobić?- spytał Horan siadając obok mnie. Jak zwykle jego włosy były w nieładzie, ale wyglądał w nich uroczo.
- Nic- odpowiedziałam twardym głosem. Ale chłopak widocznie nie uwieżył.
- Izz co ty kombinujesz?- zmarszczył brwi i ciągle się we mnie wpatrywał. - A niby co bym miała, przecież mnie porwałeś nie pamiętasz?- odwróciłam się od niego i teraz wpatrywałam się w niebo. Słońce dopiero wschodziło, ale zwierzęta już się zbudziły.
-Eh- chłopak głęboko westchnął.
- Niall- powiedział.
- Co?!- byłam zirytowana całą tą rozmową.
- Mam na imię Niall- wyjaśnił i uśmiechnął się lekko.
- Oo fajnie wiedzieć- zaśmiałam się gorzko. Ale wcale go to nie zniechęciło. Czekał tak cały czas, aż w końcu nie wytrzymałam.
- Czy chcesz jeszcze czegoś?- dałam nacisk na przedostatnie słowo i posłałam mu moje najgroźniejsze spojrzenie. Zamiast wyjść on roześmiał się głośnio i wesoło.
- Dziewczyno, ty chyba naprawdę zwariowałaś, najpierw gadasz do siebie, a teraz to?- powiedział w przerwie między salwami śmiechu. Nie mogąc dłużej tego słuchać nałożyłam poduszkę na głowę i starałam się go ignorować. Dźgnął mnie w ramię i starał wrócić do tamtej rozmowy.
- Chyba się nie obrażasz?- był teraz zmartiony.
- Jesteś hipokrytą- prychnełam po czym dodałam- od kąd łowca przejmuję się swoją ofiarą?- to było dobre pytanie. Niall nie zachowywał się jak rasowy przestępca, ale jak dobry przyjaciel. - Mówiłem mam dług u Harrego, którego nigdy nie spłacę- jego oczy w jednej chwili straciły swój blask i przygasły.
- A jaki to dług?- zainteresowało mnie co Niall przeskrobał, że loczek go z tego musiał wyciągać.
- Nie ważne- zbył mnie i tyle go już widziałam. Przynajmniej dał mi spokój. Znowu zaczęłam myśleć nad planem ucieczki. Harrego musi nie być w domu, to po pierwsze, po drugie muszę jakoś zdjąć te cholerne kajdanki. A później? A później liczyć na łud szczęścia i pomoc ludzi, albo... Niall'a. Wątpiłam w to, w końcu chyba go wkurzyłam, i raczej nie chciał się narażać dla mnie. Wystarczyło by mi tylko, gdyby dał mi telefon i zdjął kajdanki. Fazę pierwszą uważam za rozpoczętą- mruknełam. - Harry!- krzyknęłam z całej siły. Niestety chłopak nie przyszedł.
- Style's!- ponowiłam próbę. Zaczęłam walić rękami w ściane z tyłu i dalej wołałam jego imię.
- Czego?- wrzasnął loczek wchodząc do mojego pokoju. Miał furię w oczach, ale to mnie nie przerażało, w końcu miałam zadanie do wykonania.
- Czy jedziesz gdzieś jutro?- walnełam prosto w mostu i z zaciśniętymi powiekami czekałam na jego odpowiedź, która nie nadchodziła. Lekko otworzyłam oczy i popatrzyłam na niego.
- Głuchy jesteś?!- byłam zirytowana jego ignoracją na moje pytanie.
- Nie, nie jestem... ale po co ci to wiedzieć?- posłał mi pytające spojrzenie, a ja zastanawiałam się nad jakąś sensowną odpowiedzią.
- No bo wiesz.... potrzebuję czegoś i czy nie jedziesz przypadkiem do sklepu?- to było jedyne co przychodziło mi do głowy.
- Phh..- parsknął śmiechem i wyszedł z pokoju.
- Zchrzaniłam- westchnełam po czym odpuściłam sobie dalsze działania. To na nic. W końcu co ja mam tu do gadania, i tak traktują mnie inaczej niż porywacze na filmach. Jeszcze ostatni raz spojrzałam na niebo i zauważyłam pełno gwiazd na nieboskłonie. Szybko minął ten dzień, a teraz mogę odchaczyć go do kategorii najgorszych- pomyślałam. Ziewnełam głośno i położyłam się.
//Anika

niedziela, 2 lutego 2014

Rozdział 3

Wiedziałam że Harry będzie bardzo wkurzony moim zachowaniem, ale szczerze mówiąc mało mnie to obchodziło. W tej chwili chciałam tylko  znaleźć jakieś wyjście z tej chorej sytuacji w jakiej obecnie się  znajdowałam. Ale niestety nic nie przychodziło mi do głowy. Nerwowo przechadzałam się przez pokój w poszukiwaniu jakiejkolwiek rzeczy, która mogłaby by mi się przydać. Jednak nic takiego nie rzuciło mi się w oczy, jedyne co znalazłam to porozrzucane ubrania po całym pokoju. Jestem pewna że ta sypialnia należała do jednego z chłopaków. Zmęczona szukaniem poddałam się. Muszę przyznać dobrzy byli w tym co właśnie robili, myślę że nie byłam pierwszą osobą którą uprowadzili. Tylko po co mnie porwali, zadawałam sobie to pytanie kolejny raz. Może wiedzieli że pochodzę z bogatej rodziny i chcieli dostać za mnie okup, bałam się że porwali mnie tylko po to by się mną zabawić i skrzywdzić. Nie chcąc już rozmyślać nad złymi scenariuszami pojawiającymi się w mojej głowie postanowiłam że muszę odpocząć. W sumie zrobiło się już późno, nawet nie wiedziałam kiedy ten czas szybko minął, byłam zbyt pochłonięta moimi myślami by to zauważyć. Oczy w momencie zaczęły mi się same zamykać. Szybko wdrapałam się na duże dwu osobowe łóżko i opadłam na miękką pościel. Zanim się obejrzałam zasnęłam.
                                                         (Perspektywa Harry'ego)
Izzy spędziła resztę dnia w pokoju odkąd ją tam zamknąłem. Trochę zacząłem się denerwować że nie dawała żadnych znaków życia. Jednak nie miała jak uciec i czym sobie zrobić krzywdę. W sumie to nie wiem czemu się nią tak przejmowałem, przecież była tylko moją kolejną zabawką. Byłem na nią wkurzony przez to jak się zachowała. Suka, pomyślałem. Nie na widzę  jak ktoś mnie prowokuje swoim zachowaniem. Łatwo wytrącić mnie z równowagi, więc mam nadzieję że następnym razem nie popełnił tego błędu bo już nie będę taki pobłażliwy. Jednak z drugiej strony była pierwszą osobą która mi się postawiła, co bardzo mi imponowało. Byłem już zmęczony jej humorkami, stwierdziłem że muszę się z tym przespać. Po chwili ruszyłem w stronę mojej sypialni, w której obecnie przebywała dziewczyna. Gdy uchyliłem drzwi spostrzegłem śpiącą Izzy rozłożoną na moim łóżku. Nawet wyglądała słodko kiedy spała, może to dlatego że nic nie mówiła. Po cichu wszedłem do pokoju by nie obudzić śpiącej. Nie chciało mi się słuchać tej jej paplaniny. Szybko się przebrałem i położyłem koło dziewczyny oplatając ręką jej szczupłą talię przy tym przyciągając ją do mojego ciała. 
(Perspektywa Izzy)
Obudziłam się w nocy czując oplatającą mnie w tali rękę. Wcale nie musiałam sprawdzać do kogo ona należy, bo doskonale wiedziałam kto to był. Harry. Próbowałam się obrócić lecz jego uścisk się tylko zacieśnił. Zaczęłam się wykręcać jednak zielonooki tak łatwo nie dawał za wygraną. Po wielokrotnych próbach w końcu wydostałam się z uścisku chłopaka. Niestety tym samym wybudzając loczka ze snu.
- Co ci nie pasuje? - syknął jadowicie, puszczając mi gromiące spojrzenie. Odpowiedź przecież była oczywista, jak on nie mógł się tego domyśleć...
- Możesz mnie nie dotykać? - spytałam poirytowana siadając na łóżku, które nie było zbyt wygodne.  
- Coś mi się nie wydaje, że twoje zdanie ma jakiekolwiek znaczenie...- westchnął, otwierając szerzej oczy.
- Pfff... Przepraszam cię bardzo, ale to jest moje ciało - stwierdziłam wskazując rękoma moją posturę od góry do dołu. Dokładnie obserwując moje ruchy podparł swój ciężar ciała na jednym z łokci. 
- Jak byś nie zauważyła, to zostałaś porwana i od dwóch dni leżysz tutaj. Sama - podkreślił wlepiając swoje oczy w sufit.
No i tu niestety miał racje. To oni mieli jak na razie władze nad tym, co mam robić. A tak w ogóle, warto by zapytać, kiedy mnie wreszcie stąd wypuszczą. 
- Ile jeszcze będziecie mnie tu trzymać? - zapytałam skulając się i przyciągając swoje kolana do klatki piersiowej.
- Gdzie ci się tak spieszy co? - przewrócił oczami.
- Mam bardzo ważne sprawy. Chyba nie sądzisz, że moje życie wędruje razem ze mną? Potrzebuję wrócić do domu. CHCE wrócić do domu, rozumiesz? Źle się tu czuję - poinformowałam, powstrzymując łzy, by nie spłynęły mi po policzkach.
Zdaje się, że jednak nie ruszyła go moja wypowiedź, ponieważ przymknął powieki i mruknął coś na dźwięk sarkazmu. Nie dał się przekonać. A dlaczego? Postanowiłam się dowiedzieć.
- Dlaczego mnie nie puścicie? 
- Może dlatego, że zamierzam cię tylko wykorzystać?! Serio wierzysz w to, że wyjdziesz stąd tak szybko? - odrzekł spoglądając spod swych długich rzęs na mnie.
- Ugh... a tak bardzo mi zależało na wygraniu tego głupiego konkursu i pokazaniu, że jestem dużo lepsza niż ta zołza. Kurwa... - mówiłam wspominając o igrzyskach. Jestem pewna, że wygrała bym je nawet ze złamaną nogą. 
- Jakiego konkursu? - obudził się z zamyśleń, zadając zupełnie nie spodziewane pytanie. On jednak mnie słuchał? Wow...
- Nie ważne. I tak mi nie uwierzysz... - szepnęłam chcąc zakończyć rozmowę.
- Jeśli nie spróbujesz, to się nie dowiesz, mała - powiedział sugerując bym kontynuowała.
Z początku nie byłam pewna czy faktycznie opowiedzieć mu o moim 'hobby', a raczej pracy, ale przełamałam się pod wpływem jego natarczywego spojrzenia.
- Ja tańczę. Nie wiem, czy wiesz...-zaczęłam.
- Oczywiście, że wiem. Śledziłem cię - oświadczył.
- No więc... za trzy dni są mistrzostwa tańca i jestem w piątce najlepszych tancerzy tego kraju. Chciałam to wygrać i pokazać mojej 'koleżance' - zrobiłam w powietrzu nawias - że nie ma ze mną szans, ale jak widać utknęłam sama w tym... nawet nie wiem gdzie - bąknęłam wzruszając ramionami. Gdyby nie to, że zostałam porwana, to zapewne ćwiczyła bym teraz na sali. W zasadzie nie zdawałam sobie sprawy z tego, co poprzednio usłyszałam. On chciał mnie wykorzystać. Doskonale, a nawet zbyt doskonale wiem, o co chodzi. Dlaczego ja? Czy nie ma innych dziewczyn, które może przelecieć?
- Miałaś rację. Nie wierzę ci - wytknął język - udowodnij mi to - mruknął, a jego oddech odbił się od mojej twarzy.
Czy ja dobrze słyszałam? Nie potrzeba mówić dwa razy, aby nakłonić moje ciało do tańca. Wstałam z łóżka ukazując całą moją figurę zielonookiemu. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Nie było tu zbyt dużo miejsca, by cokolwiek pokazać. Odwróciłam głowę ponownie do Harry'ego unosząc jedną brew.
- Gdzie mam ci pokazać? Nawet nie mam się jak ruszyć! - wymamrotałam.
- Chodź... - westchnął, podchodząc do mnie i szarpiąc za rękę. Wyszliśmy z pokoju na korytarz, po czym gdy doszliśmy do końca, chłopak otworzył kolejne drzwi i moim oczom ukazała się wielka sala wypełniona chyba z tysiącem luster. Byłam w totalnym szoku. To było pomieszczenie o jakim marzyłam. Wielkością dorównywało jakiejś hali, na której trenowano choćby piłkę nożną. Podczas kiedy chłopak zamykał wejście na klucz, ja pomaszerowałam na sam środek przestrzeni. 
- Wystarczy ci tyle miejsca? - chrząknął zirytowany.
- Mhm...  - prychnęłam. 
- Zaczynaj - poinstruował. Najpierw ruszałam głową w górę i w dół, by rozciągnąć mięśnie. Później wymachiwałam rękoma i ruszałam biodrami, na co momentalnie dosłyszałam śmiech zza moich pleców. Czyżby śmieszyło go to, w jaki sposób NALEŻY rozruszać wszystkie narządy? Ach... nie chciałam nawet pytać o powód, bo wiedziałam, że daleko i tak nie zajdzie nasza rozmowa.
W chwili kiedy byłam już gotowa by tańczyć, rozpoczęłam układ, który obecnie przygotowywałam na konkurs. 
******************

Zakończyłam perfekcyjnie stawiając oby dwie nogi na parkiecie. Dumna z siebie wykonałam obrót o 180 stopni i zerknęłam na loczka. Wyraźnie był pod wrażeniem tego, co ujrzał. No przecież ja nie kłamię. Jestem rewelacyjna w tym co robię.
- I jak ci się podobało? Uwierzyłeś mi wreszcie? - zadałam pytania, skocznym krokiem przybliżając się do chłopaka. 
- Wierzę, ale to niczego nie zmienia.
Stanęłam zamurowana. Jak to 'niczego nie zmienia'? Przecież miałam mu udowodnić, iż potrafię tańczyć. Wykonałam układ. Co jest nie tak? 
- Myślałaś, że jeżeli pokażesz mi taniec zostaniesz puszczona? Nie rozśmieszaj mnie - zachichotał złowieszczo - Nic takiego nie powiedziałem i nie mam zamiaru tego robić - zakończył rozmowę, zaciągając mnie z powrotem do 'więzienia'. Na prawdę nie rozumiałam już niczego. Czy tak dużo wymagam? Chcę tylko wygrać te igrzyska! To nie tak wiele... 
Opadając na łóżko pogrążyłam się w myślach. Choćby na chwilę nie potrafiłam zapomnieć o tym, co właśnie się dzieje. Już wiedziałam, że gdy tylko wrócę do domu, będę mieć nie złe kłopoty... Chcę, by to wszystko się wreszcie skończyło.
Z moich rozmyślań wyrwał mnie Harry. Poczułam jego usta na mojej szyi. Tak nagle pojawiał się przy mnie... Jego ręce powędrowały do mojego brzucha. Strzepnęłam je, ale zaraz zgromił mnie spojrzeniem i ponownie dotknął mej skóry. Serio, musiał to robić właśnie teraz? A z resztą, przecież tylko o to mu chodzi... Wcale nie uśmiechało mi się stracić dziewictwa w taki sposób...
- Coś nie tak? - bąknął do ucha. Chłopak, który chce mnie tylko zgwałcić, nagle zaczyna przejmować się moim samopoczuciem? To dziwne... Odbiega raczej daleko od normy.
- A co cię to obchodzi - wymamrotałam bardziej do siebie niż do niego, lecz i tak usłyszał moją wypowiedź.
- Martwię się... - powiedział bezdźwięcznie. Nic co właśnie się dzieje, nie ma sensu.
Tym razem nie odpowiedziałam nic. Wolałam milczeć i mieć już całe zdarzenie za sobą. 
- Nie zrobię ci krzywdy - oświadczył - ale nie mam zamiaru cię wypuścić.
Jaka szkoda... a już miałam nadzieję... Co ja gadam? Dobrze wiem, że szanse na wyjście stąd są marne.
Zanim się obejrzałam Harry usnął, przytulając moje ciało jak najmocniej potrafił. Całkiem nie spodziewane...  Jednak nie wydarzyło się to, co miałam za pewne. 
//Liv